Półmaraton na raty

      Wśród 250 zawodów, które ukończyłem do tej pory dominują oczywiście te na najbardziej klasycznych dystansach półmaratonu, dziesięciu, czy pięciu kilometrów, ale zdarzały się także te o dość nietypowej długości trasy. Są tam też takie o dość specyficznej formule. Jednym z biegów, który zresztą bardzo przypadł mi wówczas do gustu był organizowany w 2014 roku nad siedleckim zalewem Maraton na Raty. Podczas 5 dwugodzinnych etapów rozłożonych na 3 dni biegacze wedle własnego uznania pokonywali trzykilometrowe pętle wokół siedleckiego zalewu tak, by się zmieścić w widełkach każdego etapu i by ostatecznie zgromadzić pełen królewski dystans. Wynik to suma czasów przebiegniętych 14 pętli.

Zdjęcie: Mariusz Drabio

      Minęło kilkanaście lat i ta impreza powróciła, choć tym razem w trochę innej formie. Różnicą jest to, że tym razem rywalizacja miała odbyć się w trzech etapach w trzech różnych miejscach naszego miasta i o z góry określonej długości. Mimo tychże zmian i tak przyjąłem tę informację z radością i postanowiłem wystartować, choć biorąc pod uwagę zbliżający się półmaraton w Poznaniu zamiast maratonu wybrałem jedynie półmaraton.

Zdjęcie: SportSiedlce.pl

      Pierwszy etap miał się odbyć w piątkowy wieczór w Parku Aleksandria. Biegacze zebrali się w okolicach Pałacu Ogińskich gdzie znajdowało się biuro zawodów oraz start i meta. Ja do pokonania miałem trzy półtorakilometrowe pętle. Niewiele brakowało, abym zaliczył falstart. Zagadałem się na starcie, a gdy rozległ się wystrzał startera ruszyłem do przodu i dopiero po kilku sekundach refleksji dotarło do mnie, że przecież półmaraton startuje minutę później. Cofnąłem się więc na start i chwilę potem ruszyłem raz jeszcze. Tym razem już tak, jak należy.  Początek był bardzo szybki, a mimo to od razu zostałem z tyłu za ścisłą czołówka. Jeśli mogłem mieć jakieś nadzieje na pierwsza szóstkę przed startem, to momentanie zostały one rozwiane. Naliczyłem przed sobą 8 zawodników, którzy szybko zaczęli znikać mi z oczu. Zwolniłem więc troszkę wiedząc, że tego tempa prawdopodobnie i tak do końca nie wytrzymam. Na trasie udało się wyprzedzić jednego zawodnika, później wyprzedził jeden mnie i choć mając go cały czas w zasięgu wzroku próbowałem z nim powalczyć na końcówce to jednak do mety dotarłem dziesiąty pokonując cztero- i półkilometrowa trasę w czasie 19:15. 

Zdjęcie: Mariusz Drabio

      Drugi dzień zmagań to prawdziwy pogodowy rollercoaster, choć  jeszcze kilkanascie godzin wcześniej podczas pierwszego etapu  było bardzo gorąco. Tym razem na starcie na biegaczy czekało słońce, ale już kilkanaście stopni niższa temperatura, a końcówka rywalizacji odbywała się w iście zimowej scenerii przy wzmagającym się bardzo silnym wietrze i padającym śniegu. Gdy do tego doliczymy trudną, leśną pagórkowatą trasę ścieżkami Rezerwatu Gołobórz i dość długi dystans to było to nie lada wyzwanie. Szczególnych oczekiwań co do wyniku nie miałem. Wiedziałem już, że na najszybsza szóstkę, która przewidziana jest do dekorowania nie mam w zasadzie szans. Z drugiej strony nie czułem się najlepiej. W nocy bardzo słabo spałem i dokuczało mi ogólne osłabienie. Postanowiłem więc spróbować pobiec średnio po 5 minut na kilometr, co na mecie powinno dać wynik poniżej 50 minut. Biegło mi się wyjątkowo dobrze nawet mimo porannych problemów z samopoczuciem. Gdy do mety pozostawało kilka kilometrów a ja nie czułem jakiegoś strasznego kryzysu postanowiłem jeszcze przyspieszyć by wyciągnąć ile się da z tego wyniku. Ostatni kilometr to już walka nie tyle ze zmęczeniem co bardzo silnym wiatrem w twarz i padającym gęstym śniegiem, Przekraczając metę nawet za bardzo jej nie widziałem. Ostateczny wynik 47:00 i 8 miejsce. Nie ukrywam, że wynik totalnie mnie zaskoczył i dał mi sporo satysfakcji. 

Zdjęcie: Janusz Mazurek

      Trzeci etap to słońce, ale za to temperatura na granicy zera i przenikliwy wiatr. Specjalnych oczekiwań sportowych nie miałem. Po dwóch etapach moja strata do siódmego miejsca wynosiła dwie minuty, miałem też minutę przewagi na miejscem dziesiątym. Niewiele zatem mogło się już tu wydarzyć i ostatnie 6 kilometrów chciałem po prostu pokonać w miarę mocno, ale bez szczególnej determinacji. Pierwsze pół okrążenia wokół siedleckiego zalewu pobiegłem jeszcze dość szybko, ale gdy dotarliśmy do przeciwległego brzegu nagłe uderzenie wiatru było tak silne, że nie byłem w stanie utrzymać cały czas tak wysokiego tempa. Lepiej zrobiło się w zasadzie dopiero, gdy wróciliśmy do punktu startu i rozpocząłem drugie okrążenie. Potem jednak historia się znowu powtórzyła. Ostatnie kilkaset metrów pobiegłem już dość szybko i wpadłem na metę z czasem 26:52. Na tym etapie byłem dziewiąty. W całej klasyfikacji zawodów, zwłaszcza dzięki temu biegowi, któremu się najbardziej obawiałem dało mi to ostatecznie ósme miejsce. Myślę, że to miejsce na miarę moich możliwości. Przyjmuje je więc z pokorą i cieszę się nim, aczkolwiek najwięcej satysfakcji daje mi i tak czas spędzony w ciągu tych trzech dni w gronie biegowych znajomych i przyjaciół. Niektórych nie widziałem od lat. To była naprawdę fajna impreza i czekam na kolejną edycję.

Zdjęcie: Tygodnik Siedlecki

2025.04.04 Siedlce 4,5km: SIEDLECKI PÓŁMARATON NA RATY ETAP I – 19:15 (10 miejsce)
 
2025.04.05 Siedlce 10km: SIEDLECKI PÓŁMARATON NA RATY ETAP II – 47:00 (8 miejsce)
 
2025.04.06 Siedlce 6km: SIEDLECKI PÓŁMARATON NA RATY ETAP III – 26:52 (9 miejsce)
 
Wynik końcowy: 01:33:07 – 8 miejsce

Oceń ten wpis

Ile gwiazdek przyznajesz?

Średnia ocena 5 / 5. Ilość głosów: 1

Brak głosów! Bądź pierwszym oceniającym.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *