Warszawa nocą

     Od ostatniego półmaratonu minął raptem tydzień, a znowu przyszło mi stanąć na starcie zawodów na tym dystansie. No, ale cóż… taki czas, taka pora roku i teraz wszystko potoczy się już bardzo szybko. Wrzesień, październik to ten moment gdzie generalnie biegam najwięcej zawodów na dystansie półmaratonu czy maratonu i tak jest i tym razem. Po zeszłotygodniowym Biegu Jacka w Siedlcach przyszła pora na Adidas Nocny Półmaraton Praski. Mam już pewne doświadczenia związane z tymi zawodami. Startowałem w tym biegu w pierwszej edycji 2014, ale wówczas to sponsorem tytularnym było BMW, a bieg odbywał się w niedzielny poranek. Od kilku lat zawody mają już charakter półmaratonu nocnego, co sprawia, że mają swój dodatkowy urok i szczególny charakter.

      Do Warszawy wybraliśmy się pociągiem w kilkuosobowym gronie kolegów i koleżanek z Yulo Run Team Siedlce. Na miejscu spodziewałem się także spotkać z byłym kolegą z pracy Ivanem, z którym w tym roku miałem już okazję pobiec razem Bieg Marszałka w Sulejówku, który znowu zawitał do Polski i była to kolejna okazja by znowu się zobaczyć. Specjalnych oczekiwań co do wyniku nie miałem. Jak już wspominałem tej jesieni mam zupełnie inne priorytety, niż półmaratony, poza tym w nogach jeszcze czułem niedzielne zawody na Biegu Jacka i treningi w środku tygodnia, trochę też nadal doskierwa uraz, którego już od pewnego czasu nie mogę się pozbyć. Jednakże bliskość w czasie ubiegłotygodniowych zawodów i tych powodowała, że naturalnie pojawiały się pewne  odniesienia i porównania pomiędzy jednym i drugim biegiem. Postanwiłem więc pobiec tak, by choć trochę poprawić wynik z niedzieli (1:44:39) zwłaszcza, że trasa w Warszawie podobnie jak w Siedlcach też jest dość szybka, a i warunki pogodowe w sobotni wieczór zdecydowanie bardziej sprzyjające, niż tydzień temu. Drugim czynnikiem który w pewnym stopniu determinował tempo w jakim miałbym pobiec ten bieg była strefa, w której startowałem. Gdy rejestrowałem się na te zawody na początku roku brałem pod uwagę, że w przypadku braku sukcesu wiosną być może będzie to kolejna próba łamania przeze mnie 1:40 w półmaratonie, dlatego start w takie strefie zadeklarowałem podczas rejestracji. Wówczas jeszcze nie wiedziałem, że taka sztuka uda mi się już w Poznaniu w kwietniu. Cel został zrealizowany, dzięki czemu jesienią mogłem pozmieniać priorytety. Tak, czy inaczej obecność na starcie w strefie 1:40 sprawiła, że przez myśl przechodziła mi chęć zmierzenia się z tym wynikiem. Miałem wątpliwości czy w tym momencie i w tych warunkach jestem na to gotowy zwłaszcza, że biegłem bez muzyki, która mnie jednak zawsze mocniej mobilizuje i ułatwia szybkie bieganie, nie miałem też ze sobą żadnych żeli energetycznych, które mogłyby się przydać zwłaszcza w końcówce, ale postanowiłem sprobować i zobaczyć jak się będzie dla mnie układał ten bieg i ewentualnie podjąć ostateczną decyzję już w trakcie.


      Rozpocząłem bardzo podobnie jak w Siedlcach. Pierwszy kilometr w dokładnie w takim samym tempie to jest 4:41. Trasa wiodła ulicami warszawskiej Pragi. Biegaczom towarzyszyło wielu żywiołowo dopingujących kibiców. Mimo wieczornej pory powietrze było dość ciepłe. Wiedziałem jednak, że porownując do Biegu Jacka tutaj czas będzie pracował na korzyść biegaczy i z każdym kilometrem w przeciwieństwie do niedzielnego biegu będzie coraz chłodniej i warunki będą coraz bardziej sprzyjać. Pierwsze 5 kilometrów w średnim tempie 4:39. Dość szybko jak na mnie. Prawie tak, jak w Poznaniu, gdy biłem życiówkę. Dokładnie takie samo średnie tempo było po 10 kilometrach. Biegło mi się jednak dość ciężko. Nie czułem się też pewnie jeśli chodzi o swój żołądek. Mam w sumie małe doświadczenie jeśli chodzi o biegi nocne. Nie do końca wiem jak się w ciagu dnia odżywiać, o której godzinie zjeść najpóźniej obiad by nie skończyło się to jakimiś kłopotami. Rano nie mam z tym żadnego problemu: lekkie śniadanie i można biec bez żadnego ryzyka. Tutaj trzeba bardziej uważać i łatwiej o błąd.  Ostatni duży posiłek zjadłem mniej więcej 6 godzin przed biegiem i miałem trochę wrażenie, że tego czasu było być może zbyt mało.  W każdym razie uznałem, że dziś na żadne fajerwerki mnie nie stać i wróciłem do pierwotnego planu. Od tej pory starałem się podobnie jak w Siedlcach po prostu pilnować tempa poniżej 5 minut na kilometr i generalnie mi się to udawało. Wyjątkiem był chyba tylko jeden kilometr, gdy bieg wiódł poprzez osiedle i trasa nie była wystarczająco oświetlona. Trzeba było uważać, by się nie potknąć i nie przewrócić. Ostatnie 5 kilometrów starałem się trochę przyspieszyć. Wydawało mi się, że biegnę szbciej choć chyba to było jedynie złudzenie, bo nie było tego za bardzo widać w tempie poszczególnych kilometrów. Dopiero ostatnie kilkaset metrów było rzeczywiscie dużo szybsze i ostatecznie metę przekroczyłem z czasem 1:42:26, czyli mniej więcej dokładnie w połowie między planem maksimum i planem minimum na dzisiejszy bieg. Nie ukrywam, że taki wynik daje mi pełna satysfakcję, zwłaszcza że to mój 5 wynik w życiu ze wszystkich 31 ukończonych do tej pory półmartonów. Szybciej biegałem jedynie w 2020 (raz) i 2022 roku (trzy razy). Był to naprawdę dobry trening, dostarczył mi też sporo wiedzy na temat tego, gdzie aktualnie jestem z formą. Wiem, że jeśli chciałbym powalczyć z życiówką maratońską w Poznaniu to czeka mnie jeszcze dużo pracy i naprawdę ciężki treningowo wrzesień. Niepokoi tylko trochę uraz, który od czerwca od czasu do czasu wraca i może pokrzyżować mi moje jesienne plany. No, ale zobaczymy… mimo wszystko jestem dobrej myśli.

2022.09.03 Warszawa Półmaraton: 7 ADIDAS NOCNY PÓŁMARATON PRASKI – 1:42:26


Oceń ten wpis

Ile gwiazdek przyznajesz?

Średnia ocena 5 / 5. Ilość głosów: 10

Brak głosów! Bądź pierwszym oceniającym.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *