Po królewsku

      To, co się nie udało w Platerowie dwa tygodnie temu udało się w Krakowie. Ukończyłem właśnie swój dwudziesty drugi oficjalny półmaraton, a z wynikami wracam znowu poniżej 2 godzin i mam nadzieję zostać tam już jak najdłużej. No ale po kolei… To był zdecydowanie spontaniczny start. Nie planowałem go w ogóle i gdyby nie Platerów i to jak tam pobiegłem pewnie bym się w Krakowie w tym roku nie pojawił. Ale tak sie stało, jak się stało… Platerów poszedł mi tak jak poszedł…, czyli wcale i stał się swoistą silną motywacją do tego, aby koniecznie jeszcze w tym roku poszukać jakiegos półmaratonu “last minute”, podczas którego mógłbym zamknąć sezon jednak pozytywnym akcentem. O tej porze roku wielkiego wyboru już nie było, ale Cracovia Półmaraton Królewski wydawał się jak najbardziej ciekawym pomysłem.

      Do Krakowa wybrałem się pociągiem w sobotę rano. Na miejscu byłem więc stosunkowo wcześnie i miałem jeszcze pół dnia, aby pozwiedzać dawną stolicę Polski. Z dworca bez zbędnej zwłoki od razu skierowałem się w stronę Wawelu, czyli symbolu i wizytówki Krakowa. Trudno wyobrazić sobie wizytę w tym mieście bez udania się na wzgórze wawelskie, by choć przez chwilę rzucić okiem na dawną siedzibę władców Polski i Katedrę, w której znajdują się groby królów, wieszczów i bohaterów narodowych. Zanim jednak tam dotarłem miałem zaplanowanych kilka innych punktów. Po drodze minąłem Barbakan, czyli wysuniętą najbardziej na północ część fortyfikacji miejskich, troszkę dalej Pomnik Grunwaldzki wzniesiony w 1910 roku w 500 rocznicę zwycieskiej bitwy i Bramę Floriańską, czyli średniowieczną bramę z basztą stanowiącą pozostałości po murach miejskich. Po pewnym czasie dotarłem do rynku. Wytyczony w połowie XIII wieku, pełen gwaru i kolorów rynek to bez wątpienia jedna z największych atrakcji miasta. Przez cały rok przyciaga ogromne rzesze turystów. Na rynku zlokalizowane sa także inne atrakcje, czyli na przykład wybudowany w XIV i XV wieku Kościół Mariacki, jeden z największych i najważniejszy zaraz po Katedrze Wawelskiej kościół Krakowa oraz Sukiennice, czyli handlowy budynek, w którym w dawnych czasach znajdowały się kramy najczęściej z suknem (stąd nazwa). Na samym końcu wycieczki po Krakowie dotarłem  do najważniejszego celu, czyli Wawelu. To wielowiekowa siedziba królów i symbol polskiej państwowości. W 1930 roku Zamek stał się także jednym z najważniejszych muzeów w kraju, przechowującym cenny zespół obrazów, grafik, rzeźb, tkanin, wyrobów złotniczych, czy militariów. Z Wawelu skierowałem się już prosto do zlokalizowanego w pobliżu hostelu. Zostawiłem tylko rzeczy i tramwajem od razu wybrałem się w stronę hali sportowej Tauron Areny, gdzie zlokalizowane było expo biegu. Po odbiorze pakietu i kilku pamiątkowych zdjęciach wróciłem do hostelu, by trochę odpocząć po podróży i wycieczce po mieście.

      Następnego dnia rano start. Było dość ciepło i słonecznie. Czułem się generalnie dobrze, choć dokuczał trochę delikatny ból w prawej nodze, którego nie mogę się pozbyć już od pewnego czasu. Liczyłem jednak, że gdy bieg się zacznie to adrenalina zrobi swoje i zapomnę o bólu i rzeczywiście tak się stało. Trasa wiodła najbardziej atrakcyjnymi turystycznie miejscami w Krakowie. Mogłem więc jeszcze raz podziwiać wspaniałą krakowską architekturę i tutejsze zabytki. Pierwsze 5 kilometrów pokonałem w czasie 25:32, czyli średnio w tempie 5:07, druga piątka delikatnie wolniejsza. Czas po 10 kilometrach to 51:41 (średnie tempo 5:10). Każda kolejna piątka była troszkę wolniejsza. Być może wynikało to też trochę z faktu, że na tym etapie biegu było znacznie pod górkę. Dopiero na ostatnich kilometrach udało się trochę podkręcić tempo i ostatecznie do mety dotarłem z czasem 1:50:19. czyli dwanaście minut szybciej niż w Platerowie. Choć od tego biegu minęło raptem dwa tygodnie, progres jest ogromny i niewątpliwie mnie to ucieszyło. Można śmiało powiedzieć, że udało mi się w pełni zrehabilitować i mogę spokojnie zakończyc sezon półmaratoński 2021 .

      Życie czasami przynosi nam mniejsze lub większe niespodzianki. Jedną z nich, która mi się przytrafiła podczas powrotu z Krakowa była sytuacja, gdy siedzisz sobie z samego rana kompletnie zaspany w pociągu, nagle otwierają się drzwi, do przedziału wchodzi jeden z Twoich ulubionych youtuberów, a Ty przecierasz oczy ze zdziwienia i się zastanawiasz czy to, co widzisz to jeszcze sen, czy już jawa. “Roman fan Polszy” pochodzi z kraju, ktorego nie znajdziesz na mapie ponieważ położone między Ukrainą, a Mołdawią Naddniestrze nie jest uznawane przez żaden inny kraj na świecie. Zafascynowany Polską i Jej kulturą przy pomocy Youtuba, radia i książek nauczył się w zasadzie perfekcyjnie mówić po polsku, przeprowadził się do nas, a teraz prowadząc vloga opowiada o swoim kraju, o Polsce i swoich doświadczeniach z Nią zwiazanych, walczy z polskimi stereotypami, a co niektórych swoim obiektywnym spojrzeniem leczy z polskich kompleksów. Dzięki Roman za miłą podroż, rozmowę o Polsce, Naddniestrzu i wszystkim innym. Czas minął niewiadomo kiedy. 

2021.10.17 Kraków Półmaraton: 7 CRACOVIA PÓLMARATON KRÓLEWSKI – 1:50:19


Więcej zdjęć z biegu:


Więcej zdjęć z Krakowa:


Oceń ten wpis

Ile gwiazdek przyznajesz?

Średnia ocena 0 / 5. Ilość głosów: 0

Brak głosów! Bądź pierwszym oceniającym.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *