Rachunek sumienia

     Zbliżający się wielkimi krokami koniec roku to zazwyczaj czas różnego rodzaju podsumowań i refleksji. To taki moment, gdy zastanawiamy się nad tym, co nam się udało i z czego się możemy cieszyć, ale także czego zabrakło i nad czym musimy jeszcze ciężko popracować. Wpisując się w tą regułę postanowiłem i ja podsumować ostatnie dwanaście miesięcy swoich biegowych dokonań, a był to okres wyjątkowo bogaty w wydarzenia, wspaniałe sportowe przygody i dobre wyniki. Niemalże dokładnie rok temu postawiłem sobie przed samym sobą cel z mocnym postanowieniem jego realizacji (przeczytaj: Noworoczne postanowienie). Czasem się nie chciało, czasem zdrowie nie dopisywało, a pogoda przeszkadzała. Dziś mogę jednak uczciwie powiedzieć: “dałem radę”. Poprzeczka była wystawiona bardzo wysoko. Założyłem sobie bowiem poprawę wszystkich swoich rekordów życiowych na czterech najbardziej popularnych dystansach biegów masowych począwszy od 5km, 10km, poprzez dystans półmaratonu, aż po pełny maraton. Lista zaplanowanych startów też była długa i obejmowała, aż 16 oficjalnych biegów, w tym jeden maraton, dwa półmaratony i co najmniej jeden bieg zagraniczny. Szczególnie zależało mi na poprawie wyniku na 10km. Zeszły rok zamknąłem z rekordem życiowym na poziomie 50 minut i 10 sekund w październikowym Biegnij Warszawo. Długo nie mogłem sobie darować, że do złamania pierwszy raz w życiu 50 minut zabrakło tak niewiele mimo, iż był to wynik jak najbardziej w moim zasięgu. Byłem więc bardzo zdeterminowany.

     W drodze do realizacji swoich celów w całym roku przebiegłem grubo ponad 800km i ostatecznie wystartowałem, aż w 19 oficjalnych biegach (w tym we wszystkich zaplanowanych). Sezon rozpocząłem startem w Biegu w Książenicach, a zamknąłem warszawskim Biegiem Niepodległości. Niewątpliwie największym moim osobistym wydarzeniem biegowym tego roku, a zarazem realizacją pierwszego z założonych celów był dla mnie wyjazd na Bieg na Monte Cassino. Było to coś, co połączyło w sobie moje pasje, czyli sport, podróże i historię. Wspaniała przygoda, ogromna lekcja patriotyzmu, wielu nowych przyjaciół, turystyczne akcenty związane ze zwiedzaniem Rzymu, Neapolu i wejściem na Wezuwiusza, oficjalne uroczystości na pobliskim cmentarzu oraz wędrówki szlakami polskich żołnierzy to wszystko wspomnienia, które na zawsze pozostaną w mojej pamięci. Z ogromną satysfakcją i uśmiechem wracam także pamięcią do startu w półmaratonie w Brukseli. Bieganie w pięknym mieście, wśród tysięcy kibiców, w tak wspaniałej atmosferze sportowego święta dodaje wielkiego kolorytu i sprawia, że tą dyscyplinę sportu odkrywa się na nowo. Swój międzynarodowy akcent miał także wyjazd na Bieg Pogoń za Bobrem w ramach Maratonu Wigry, gdzie jeden dzień spędziłem na zwiedzaniu urokliwego Wilna.

dsc00669

      Jeśli chodzi o wyniki sportowe to pierwszy swój cel w tym roku udało mi się osiągnąć na dystansie 10km. Już w maju w warszawskim Biegu Flagi udało mi po raz pierwszy się złamać 50 minut (49:06). Radość z tego wydarzenia została przytłumiona wątpliwościami co do faktycznej długości trasy. Pojawiły się podejrzenia, że organizatorzy popełnili błąd i faktyczny dystans tego biegu był prawie 300 metrów krótszy. Miesiąc później wątpliwości już nie było. Podczas biegu w Avon Kontra Przemoc w Garwolinie niesamowita rywalizacja na trasie między mną i Piotrem zaowocowała faktem, iż obaj złamaliśmy 50 minut (mój czas 49:19), Piotr dodatkowo o kilka minut poprawił swój rekord życiowy, a bieg dostarczył nam wielu niezapomnianych przeżyć i emocji. Latem podczas treningów jeszcze kilkakrotnie poprawiałem ten rezultat. We wrześniu podczas przygotowań do Maratonu zdecydowałem się na start w biegu Pro Touch Intersport Warsaw osiągając tam czas, o którym jeszcze rok wcześniej mogłem tylko marzyć (47:10). W tej chwili jest to mój oficjalny rekord, choć kilka tygodni później na treningu udało się jeszcze pobiec w czasie 46:54.

dsc00671

      W półmaratonie do pobicia życiówki (1:53:29) zgodnie z planem miałem mieć w tym roku dwie okazje. Pierwszym startem na pewno miał być sierpniowy I Półmaraton Praski BMW w Warszawie charakteryzujący się dość szybką, aczkolwiek mało ciekawą trasą. Gdyby rekordu nie udało się pobić w Warszawie, dwa miesiące później w zanadrzu miałem mieć jeszcze drugą okazję w zależności od dokonanego wyboru: albo w siedleckim Biegu Jacka albo brukselskim Belfius Brussels Halfmarathon. Przygotowania do sierpniowego biegu przebiegały pomyślnie, a zdrowie dopisywało. Na starcie stanąłem więc czując się mocny i wiedząc, że jeśli nie wydarzy się nic nieprzewidzianego założony cel zostanie osiągnięty. W biegu przeszkadzała niestety mało sprzyjająca upalna pogoda. Mimo tego udało się nie tylko pobić życiówkę z zeszłego roku, ale także złamać czas 1:50, co sprawiło mi ogromną radość i tknęło we mnie dodatkowego ducha i motywacji do ciężkich treningów przed zbliżającym się wówczas Maratonem. Dwa miesiące później w Brukseli, gdzie zgodnie z założeniem miałem pobiec już raczej na luzie udało się jeszcze bardziej wyśrubować uzyskany w Warszawie czas na 1:49:06.

sportograf-55154721

      W maratonie była tylko jedna szansa na poprawę zeszłorocznego wyniku (4:38:46). Podobnie jak rok temu we wrześniu startowałem w Maratonie Warszawskim PZU. Przygotowanie przebiegały bez zakłóceń i większych kłopotów zdrowotnych. To wszystko sprawiało, że oczekiwania, co do wyniku były spore, a po bardzo udanym sierpniowym starcie w Półmaratonie Praskim apetyty jeszcze urosły. W pewnym momencie zacząłem myśleć nawet o złamaniu czasu 4 godzin. Niestety kontuzja kolana na tydzień przed biegiem trochę pokrzyżowała mi plany. Walka z czasem niestety została przegrana i nie udało się wyleczyć do końca kontuzji. Zamiast myśleć o biciu rekordów zacząłem się zastanawiać czy w ogóle ukończę.  Mimo urazu udało się pobiec aż 15 minut lepiej od zeszłorocznego rekordu. Cel więc został osiągnięty, choć do wymarzonego czasu 4 godzin było bardzo daleko. Dziś można tylko gdybać, co by było gdyby nie kontuzja. Z perspektywy czasu wydaje mi się jednak, że nawet w pełni zdrowia nie byłbym w stanie uzyskać wyniku poniżej 4 godzin i jest to niewątpliwie pole, w którym mogę i powinienem poszukać progresu.

DSC01972

      Na deser zostawiłem sobie najkrótszy dystans 5km, na którym to dystansie chciałem złamać 22 minuty. Cel, jaki sobie wyznaczyłem był dość wyśrubowany i bardzo długo wydawało mi się, że poniosła mnie trochę fantazja i w tym roku raczej nie uda mi się go zrealizować. W zasadzie w ogóle nie biegałem na tym dystansie, na treningach wybierałem raczej dłuższe odcinki, a i oficjalnych biegów na 5km nie ma zbyt wielu. Nie było więc za bardzo okazji, by próbować poprawiać swoje rezultaty. Dopiero przygotowania do maratonu zaowocowały i przyniosły duży progres. Podczas jednego z październikowych treningów udało się uzyskać wynik na miarę wyśrubowanych oczekiwań: 21:22. Mimo, iż ostatecznie cel udało się zrealizować to jednak oficjalna życiówka nadal pozostawia wiele do życzenia, warto więc nad nią popracować w nadchodzącym roku.

dsc00085

      W tym roku odkryłem i bardzo polubiłem bieganie sztafetowe. To rodzaj biegania, który łączy w sobie nie tylko element rywalizacji, ale też element współpracy. To sprawia, że zawodom towarzyszą dodatkowe emocje, ale także większa determinacja i odpowiedzialność. Walczy się bowiem nie tylko dla siebie, ale dla całego zespołu, a błąd, czy słaba dyspozycja może zaprzepaścić wysiłek innych. W tym roku miałem dwie okazje startować w tego typu imprezach. Pierwszą z nich był warszawski Accreo Ekiden, gdzie jako firma, w której pracuję wystawiliśmy, aż trzy drużyny. Bardzo cieszy uzyskany tam wynik zwłaszcza w klasyfikacji drużyn firmowych, gdzie nasza najlepsza ekipa, której miałem zaszczyt i przyjemność być częścią zajęła doskonałe 7 miejsce w gronie około 200 innych ekip.  W klasyfikacji generalnej było to też dobre 102 miejsce w gronie około 750 zespołów. Prestiżu temu wynikowi nadaje fakt, iż przypadku drużyn firmowych są to również nieoficjalne Międzynarodowe Mistrzostwa Polski Sztafet Firmowych.  W drugim starcie w Warsaw Business Run, gdzie wystartowaliśmy już tylko jedną drużyną i biegliśmy w nienajsilniejszym, dość eksperymentalnym składzie udało się zająć też dobre 40 miejsce na około 320 zespołów.

dsc00072

    Rok ten przyniósł sukcesy także tylko pośrednio związane z bieganiem. Za tekst “Pojedynek”, w którym na swoim blogu opisałem swoją emocjonującą i bogatą w nagły zwrot sytuacji rywalizację z Piotrem na trasie biegu Avon Kontra przemoc w Garwolinie organizatorzy w konkursie na relację z tego biegu nagrodzili mnie pięknym albumem “Pasja biegania”. Album ten zawierający setki pięknych fotografii z tras polskich biegów masowych jest piękną pamiątką i motywacją na przyszłość. Również mój wysiłek włożony w zgłoszenie i zorganizowanie startu trzech naszych drużyn w tegorocznym Accreo Ekiden został doceniony. Zostałem bowiem wyróżniony przez firmę, w której pracuję nagrodą przyznawaną za osiągnięcia wykraczające poza zwykły zakres obowiązków, a w tym konkretnym przypadku za propagowanie aktywnego wypoczynku wśród naszych kolegów. Osiągnięte wyniki sportowe, piękne emocje i wspomnienia, jak również wymienione wyżej nagrody sprawiają, że mijający właśnie rok mogę uznać za bardzo udany. Zadowolony i jeszcze bardziej zmotywowany czekam na kolejny sezon biegowy…

Oceń ten wpis

Ile gwiazdek przyznajesz?

Średnia ocena 0 / 5. Ilość głosów: 0

Brak głosów! Bądź pierwszym oceniającym.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *