Podobnie, jak w zeszłym roku połowa października to czas, gdy startuję w podsiedleckim rezerwacie Gołobórz w Biegu Prawie Górskim organizowanym przez siedlecką grupe biegową Yulo Run Team. Próżno w Siedlcach szukać gór i nie jest to klasyczny bieg ultra, jednak start w tych zawodach także może być dużym wyzwaniem. Na dwóch pięciokilometrowych okrążeniach przewyższenie wynosi około 200 metrów. Trasa naszpikowana jest stromymi podbiegami. Gdy się je osiągnie często nie ma czasu na odpoczynek, gdyż chwilę potem pojawiają się równie strome zbiegi, po których tętno ociera się o maksima. Piach, gałęzie, drzewa to także stawia biegaczom poprzeczkę bardzo wysoko. Ważną rolę odgrywają też warunki atmosferyczne. Po bardzo deszczowym i zimnym tygodniu prognozy zapowiadały ocieplenie i ładną pogodę. Jednak zamiast słońca od rana było dość pochmurno, zimno i przede wszystkim wietrznie. Na szczęście w gęstym lesie wiatr biegaczom bardzo nie przeszkadzał.
Nie miałem oczekiwań co do wyniku sportowego. Po Maratonie Warszawskim, gdzie udało mi się osiągnąć życiowy rezultat nastąpiło pewne rozprężenie treningowe. Również fatalna pogoda w ostatnich tygodniach nie działała motywacyjnie na regularność treningów. W tym roku zresztą krótsze dystanse zupełnie odpuściłem. Dziesięć kilometrów na zawodach ostatni raz w tym roku biegłem w lutym. Ostatnie miesiące to były przede wszystkim przygotowania do półmaratonu i maratonów. Nie wiedziałem więc do końca na co mnie stać i postanowiłem potraktować tą imprezę głównie towarzysko i treningowo.
W końcu nadszedł moment startu. Początkowo biegło mi się bardzo swobodnie i luźno. Jednak już przed końcem pierwszej pętli, czyli w połowie dystansu zaczęło się robić ciężko. Wydawało mi się, że moje tempo nie było bardzo wysokie. Starałem się nie przeszarżować na początku, ponadto nie licząc na bardzo dobry wynik na starcie ustawiłem się raczej z tyłu, a na pierwszych kilometrach, gdy stawka nie była jeszcze dość rozciągnięta na wąskich leśnych ścieżkach zdarzyło mi się kilka razy utknąć za wolniejszymi biegaczami, co mocno mnie spowolniało. Mimo tego trudna trasa i liczne podbiegi sprawiały, że biegło się coraz mniej komfortowo. W połowie drugiej pętli było już naprawdę ciężko. Z niepokojem czekałem na dwa strome podbiegi, które były jeszcze przede mną. Udało się je pokonać, choć momentami miałem ochotę się po prostu zatrzymać i przejść w marsz. Na szczęście nie było takiej potrzeby. Mimo narastających kłopotów regularnie przesuwałem się do przodu wyprzedzając kolejnych zawodników. Gdy na ostatniej kilkusetmetrowej prostej w oddali wypatrzyłem metę udało się jeszcze wykrzesać odrobinę nieodkrytych do tej pory pokładów energii na bardzo mocny finisz. Ścigałem się z jednym z zawodników, z którym przebiegłem większość trasy. Podobne tempo mieliśmy niemalże od samego początku. Czasem ja byłem z przodu, czasem musiałem gonić, zamienialiśmy się pozycjami wielokrotnie. Tuż przed ostatnią prostą to ja miałem stratę około 5 metrów. Choć zniwelowałem ją i przez moment biegliśmy niemalże w jednej linii ostatecznie na mecie to ja musiałem uznać Jego wyższość. Satysfakcja z pięknej walki do końca jednak została. Docenili ją także kibice.
Będzie to miłe wspomnienie, podobnie zresztą jak cały III Bieg Prawie Górski. Impreza rozwija się zarówno pod względem organizacyjnym, jak również jeśli chodzi o poziom i coraz silniejszą obsadę. Tak, jak rok temu była to znakomita okazja, by miło spędzić czas i spotkać wielu biegowych przyjaciół. Wynik sportowy schodzi w tym przypadku na dalszy plan, choć i z niego powinienem być zadowolony. Był to też na pewno mocny trening, który z pewnością zaprocentuje, a przecież w tym roku przede mną jeszcze dość duże wyzwanie. Niemalże dokładnie za miesiąc czeka mnie ostatnia ważna impreza w tym roku, a mianowicie Maraton w Stambule. Nie liczę tam na żadne rekordy i świetne wyniki i będzie to klasyczny bieg na zaliczenie, to jednak to zawsze maraton. Łatwo więc nie będzie.
2016.10.15 Siedlce (POL) 10km – III BIEG PRAWIE GÓRSKI – 51:13
Ja też kocham biegać po lesie 🙂