Nie na temat Cz. II

     Walka z czasem przegrana. Maści, żele, spraye nie pomogły i rano obudziłem się ciągle z bólem, który uniemożliwiał mi normalną grę na swoim normalnym poziomie. Złość i rozgoryczenie to uczucia, które dominowały we mnie. Sport jest piękny, wzruszający, ale bywa okrutny i bezwzględny. Od dawna wiadomo, że właśnie tego dnia jest ważne wydarzenie, przez kilka miesięcy przygotowania, świadomość, że jest się mocnym i na kilka dni przed tymże właśnie wydarzeniem kontuzja, która nie pozwala zaprezentować tego wszystkiego na co Cię stać i co chciałbyś pokazać. Rano jeszcze wydawało się, że może nie będzie tak źle. Emocje, mobilizacja najwyraźniej zniekształcały i zakłamywały prawdziwy obraz. Rzeczywistość okazała się jednak bardziej brutalna.  Żal, bo wiem, że byłem bardzo dobrze przygotowany, a  nie mogłem wspomóc kolegów na tyle ile mógłbym i tyle ile od siebie oczekiwałem i wymagałem. Byłem cieniem samego siebie.

     Pierwszy mecz z Węgrami, nie wygląda to jeszcze najgorzej. Adrenalina pozwala zapomnieć o bólu. Poza tym mecz układa się po naszej myśli. Wygrana 2:0, choć wtedy chyba jeszcze nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego jak ważne i jak cenne były to punkty. Oczekiwania coraz większe. Drugi mecz przeciwko Niemcom. Mecz wyrównany, udaje mi się nawet oddać kilka groźnych strzałów i niestety błąd. Może gdyby nie kontuzja nie zabrakło by tego ułamka sekundy, tego pół metra i udałoby się zablokować strzał rywali. A tak niestety piłka w siatce. Parę minut później okazuje się, że była to jedyna bramka tego meczu. Polska-Niemcy 0:1, mój błąd, choć cała nasza drużyna w tym meczu wyglądała raczej bezbarwnie. Szybko musimy otrząsnąć się z tego “zimnego prysznica”, bo następny mecz to klucz do tego jak ułoży się tabela naszej grupy, a przeciwnik to Irlandczycy. Początek wyrównany i niestety katastrofalny błąd bramkarza, który zupełnie podcina nam skrzydła. Walczymy, mamy przewagę, ale próbując doprowadzić do wyrównania odkrywamy się, co skrzętnie wykorzystuje rywal dobijając nas w końcówce drugą bramką. W tym momencie wiemy już, że o awans do półfinału będzie niezmiernie ciężko. Nawet teoretyczne zwycięstwa z dwoma najsłabszymi drużynami w naszej grupie mogą nie dać nam promocji z grupy. Jednak dopóki piłka w grze… Walczymy. Wyszarpane zwycięstwo z Danią 1:0 i ciągle jeszcze nadzieja. Potem mecz Niemcy-Węgry. Remis zadowala obie ekipy. Liczymy jednak na Niemców. Węgrzy nie mogą tego meczu wygrać, ani nawet zremisować. Gol dla Niemiec daje nam nadzieję. W końcówce wyrównanie, a nasze głowy wędrują w dół. W ostatnim naszym meczu w zasadzie o prestiż 1:0 z Francją po golu na 3 sekundy przed końcem, ale marne to już pocieszenie. Niemcy i Węgry przechodzą dalej. Irlandia i Polska z tą samą ilością punktów na kolejnych miejscach. Tabelę zamykają Duńczycy i Francuzi. W drugiej grupie bez niespodzianek Hiszpania i Włochy, potem Anglia, Czechy, Bułgaria, Serbia. Spodziewałem się, że na boiskach na których gramy będzie decydował raczej football techniczny. Wybiegani, silni i mocni fizycznie finaliści z zeszłego roku Irlandczycy i Anglicy tutaj w zasadzie się nie liczą. W półfinałach Hiszpanie gromią Niemców. Włosi po zaciętym meczu pokonują Węgrów. W małym finale pocieszenia o trzecie miejsce Węgrzy tym razem nie dają szans Niemcom, a nam pozostaje ogromna satysfakcja, że poza Włochami jesteśmy jedyną drużyną, która pokonała naszych kolegów znad Dunaju. W finale Hiszpanie rewanżują się Włochom za grupową porażkę gromiąc ich 4:0. A na ustach kibiców rozbrzmiewa “Viva Espana”.

     Podsumowując nasz występ można powiedzieć, że jest na pewno poniżej oczekiwań, bo każdy z nas liczył przynajmniej na powtórzenie wyniku z Kopenhagi, a ja z powodu kontuzji jestem rozczarowany podwójnie. Aczkolwiek bilans nie wygląda najgorzej. Trzy zwycięstwa i dwie porażki ujmy nie przynoszą i także dają wiele satysfakcji.  Humory na pewno poprawiliśmy na wieczornej imprezie, gdzie wszystkie ekipy wraz z kibicami bawiły się do później nocy, a w rozmowach a naszymi gośćmi z całej Europy dominowała opinia, że organizacyjnie i biorąc pod uwagę rozmach był to najlepszy turniej Nielsena w historii.  Do zobaczenia za rok… Gdzie tym razem?  Sofia?  Belgrad?  Budapeszt? Jeszcze nie wiadomo…

2014.06.07  NIELSEN EUROCUP WARSAW 2014

Więcej zdjęć:

Oceń ten wpis

Ile gwiazdek przyznajesz?

Średnia ocena 0 / 5. Ilość głosów: 0

Brak głosów! Bądź pierwszym oceniającym.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *