Sobotni bieg w Sulejówku nie był jedynym wydarzeniem sportowym, w jakim miałem przyjemność uczestniczyć tego dnia. Zanim jednak opowiem o tym drugim chciałbym napisać parę słów i trochę wspomnień na temat Siedleckiej Ligi Siódemek Piłkarskich. Nie jest to temat związany z bieganiem, aczkolwiek rozgrywki te od lat stanowią ważną część mojego sportowego życia i chciałbym i temu wątkowi poświęcić stosowny rozdział zwłaszcza, że nadarza się ku temu idealna okazja. Siedlecka Liga Siódemek Piłkarskich to liga, która gra w Siedlcach od 1990 roku, a od 1995 roku jest także zarejestrowanym stowarzyszeniem sportowym. Ikoną siedleckiej ligi jest bez wątpienia Pan Andrzej Koc, który od 25 lat z pomocą życzliwych ludzi niemalże w pojedynkę społecznie, poświęcając swój czas i zdrowie, a pewnie i pieniądze bez względu na pogodę i przeciwności losu dba o organizację i rozwój. Dziś rozgrywki obejmują piłkę nożną siedmioosobową na trawie i sześcioosobową na Orlikach, piłkę nożną halową, futsal, koszykówkę i piłkę siatkową. Przez wszystkie lata funkcjonowania przez nasze siedleckie rozgrywki przewinęły się setki drużyn i tysiące młodych, tych starszych i najstarszych piłkarzy, siatkarzy i koszykarzy. W naszej lidze swe pierwsze piłkarskie kroki stawiali tacy zawodnicy jak chociażby jeden z najlepszych swego czasu bramkarzy na świecie i wielokrotny reprezentant naszego kraju Artur Boruc, a także na pewno znani sympatykom piłkarskim w całym kraju Jacek Kiełb, czy Konrad Gołoś. Ja swoją przygodę z siedlecką ligą rozpocząłem w sezonie 1996/97 roku od rozgrywek halowych występując w kilku meczach drugoligowej drużyny Gryf II. Była to ekipa, która powstała na bazie drużyny, z którą graliśmy dwa lata w diecezjalnych rozgrywkach międzyparafialnych jako reprezentacja juniorów parafii Św. Ducha w Siedlcach. Jako ciekawostkę dodam, że w drużynie naszej parafii epizodycznie grywał Artur Boruc, który wówczas jako młody zawodnik siedleckiej Pogoni został tuż przed meczem w Łosicach pierwszy raz powołany na zgrupowanie reprezentacji Polski U-16 budząc nasze poruszenie, ale i radość. Niektórzy już wówczas wróżyli mu karierę pół żartem pół serio prosząc o autograf. Jak dalej potoczyła się kariera Artura wszyscy wiemy. W drugoligowej drużynie Gryfu II w pierwszym i zarazem jedynym sezonie zagrałem kilka meczów, strzelając jedną, aczkolwiek ważną, bo ratującą przed spadkiem do niższej ligi bramkę. Potem był sezon 1998/99 i również kilka meczów i też jedna, ale wyjątkowej urody zdobyta piętą bramka tym razem w pierwszoligowym zespole Tytan przeciwko młodym piłkarzom siedleckiego klubu Pogoń. W następnym sezonie utworzyliśmy z kolegami z „podwórka” już swoją własną drużynę Pegaz, z którą zaczęliśmy rywalizację od najniższej wówczas IV ligi. Drużyna pograła tylko jeden sezon i wkrótce się rozpadła. W kolejnym sezonie 2000/01 większość z nas dostała propozycję gry w nowoutworzonej drużynie Pana Leszka Kuczyńskiego – Ambasador Jezioro Białe Okuninka. Był to zdecydowanie najlepszy sezon halowy w moim życiu. W siedemnastodrużynowej lidze młoda drużyna oparta głównie na licealistach zajęła dające nam awans do trzeciej ligi 5 miejsce, a ja w 16 meczach zdobyłem 37 goli, co dało mi tytuł króla strzelców. Nic zatem dziwnego, że ten sezon wspominam najmilej. W drużynie Ambasador na hali pograłem jeszcze rok. Potem po kilku latach przerwy w 2005 roku zadebiutowałem w drużynie FC Helmuty uczestnicząc w rozgrywkach Halówki, ale także Futsalu na poziomie i pierwszo- i drugoligowym. Natomiast w lidze Siódemek piłkarskich na trawie swoją piłkarską przygodę zaczynałem w sezonie 1999/00 w drugoligowej drużynie Pocztylion, czyli drużynie siedleckich pracowników poczty. Można powiedzieć, że w drużynie tej znalazłem się zupełnie przypadkowo i niespodziewanie. Przez zupełny przypadek pojawiłem się na jednym z treningów przed kolejnym sezonem. Wypadłem chyba nieźle, bo zaproponowano mi dołączenie do zespołu. W pierwszym meczu wystawiono mnie na obronie, ale piękna bramka w debiucie sprawiła, że już od drugiej połowy tego meczu do końca rundy rozgrywek grałem tam, gdzie zawsze czułem się najlepiej, czyli w ataku strzelając 21 bramek i będąc w trójce najlepszych strzelców całej ligi. Rywalizację o tytuł króla strzelców całego sezonu uniemożliwiło mi wycofanie się drużyny z rozgrywek w trakcie drugiej rundy. W następnym sezonie grałem już w trzeciej lidze we wspomnianej już wcześniej przy okazji rozgrywek halowych drużynie Ambasadora. Drugie miejsce drużyny dało nam awans, ja z 21 bramkami wywalczyłem tytuł wicekróla strzelców. Kolejny sezon to piąte miejsce drużyny w II lidze i 25 bramek, które dało mi trzecie miejsce w klasyfikacji na najlepszego strzelca. W sezonie 2002/03 w cuglach awansowaliśmy do pierwszej ligi zostawiając z tyłu wszystkich rywali, a tocząc pasjonującą walkę do ostatniej ligowej kolejki z drużyną Rangers. W drużynie Ambasadora pograłem jeszcze pół roku, po dwóch latach przerwy spowodowanych między innymi kontuzją w 2005 dostałem szansę gry w drużynie FC Helmuty, w której grywam do dzisiaj. Najważniejszą postacią tej drużyny jest niewątpliwie Jurek Mitura, który tą drużynę 25 lat temu tworzył, grał w niej, a ostatnio w niej nadal grywa od czasu do czasu, będąc także swoistym kierownikiem drużyny. Przy okazji dba o cały dorobek kronikując wszelkiego rodzaju statystyki, fotografie i szczegóły z każdego meczu, co niewątpliwie stanowi kawał pięknej historii. Dziś w drużynie rodzinne tradycje kontynuuje jego trzech synów Michał, Tomek i Grzesiek. Warto wspomnieć, że przez drużynę FC Helmuty w przeszłości przewinął się także Artur Boruc, który jako kilkunastoletni chłopak grywał tu na bramce. Poniżej zdjęcie z 1994 roku z Arturem w składzie.
Źródło: zbiory własne drużyny FC HelmutyZ czasem z bramkostrzelnego napastnika i szybkiego skrzydłowego przekwalifikowany zostałem na obrońcę i od ładnych już paru lat w drużynie Helmutów grywam na tej właśnie pozycji. Czasu się jednak nie oszuka. Studia, potem praca, brak treningów i ani szybkość, ani skuteczność już nie ta, co najlepiej pokazał ostatni sobotni mecz, ale „o tem potem” 🙂 W drużynie tej gram już dziewięć lat (jak ten czas szybko leci). Do chwili obecnej w drużynie Helmutów w różnych rozgrywkach pod egidą SLSP rozegrałem blisko 150 meczów strzelając 14 bramek. Miałem przyjemność i zaszczyt przykładać swoją malutką cegiełkę do sukcesów ostatnich lat. Lista sukcesów drużyny jest długa, natomiast biorąc pod uwagę, że po przenosinach do Warszawy grywam już tylko na jesienno-wiosennych rozgrywkach na trawie wspomnę tylko o tych, przy których miałem swój choć minimalny udział. Wśród tych sukcesów drużyny można wymienić chociażby III miejsce w pierwszej lidze Siódemek w sezonie 2008/09, II miejsca w sezonach 2010/11 i 2011/12 oraz osiągnięty finał Pucharu Siedleckiej Ligi Siódemek Piłkarskich w roku 2007, zdobyty Puchar w 2010 roku i ten zdobyty w sobotnie popołudnie za rok 2014. W drodze po ten ostatni puchar pokonaliśmy drużyny Jupiter Koszewnica, Koronę Siedlce, Tęczę Korczew i w finale Hermes Siedlce. Mój udział w tym ostatnim sukcesie może nie był znaczący. Na mecz przyjechałem z kontuzją, w zasadzie prosto z biegu w Sulejówku, a i we wcześniejszych meczach z powodów wyjazdów na różnego rodzaju biegi niewiele miałem okazji by wspomóc kolegów, aczkolwiek w finale i ja miałem swoje 5 minut i co więcej – miałem okazję by w ostatnich minutach podwyższyć wynik i ostatecznie przypieczętować nasz sukces. W sobie tylko jednak znany sposób przeniosłem piłkę nad poprzeczką, co w tej sytuacji też było nie lada sztuką 🙂 Na szczęście nie miało to wpływu na ostateczne rozstrzygnięcie, a po chwili mogliśmy się cieszyć z kolejnego niewątpliwie wielkiego sukcesu, nucąc „Puchar jest nasz”
2014.06.14 Siedlce FINAŁ PUCHARU SLSP FC HELMUTY – HERMES 3:1 (1:1)
Źródło: zbiory własne drużyny FC Helmuty
Więcej zdjęć: