Niewątpliwie to co sprawia mi największą frajdę to możliwość łączenia biegania z podróżowaniem po świecie i odwiedzanie kolejnych krajów, odkrywanie ich kultur, tradycji, architektury, poznawanie ludzi. Tak się już jakoś utarło, że staram się gdzieś wyjechać przynajmniej dwa razy w roku: raz na wiosnę, a raz na jesieni. Najbardziej sentymentalny był wyjazd na Bieg na Monte Cassino we Włoszech, kiedy to w 75 rocznice zdobycia klasztoru miałem zaszczyt wbiec na szczyt góry, by potem poległym tam polskim żołnierzom złożyć hołd na pobliskim cmentarzu. Najbardziej egzotyczne to wyjazdy na maraton w Stambule w Turcji, jedyny maraton na świecie, którego trasa zaczyna się na jednym kontynencie, a kończy na drugim, półmaraton w Rio de Janeiro, półmaraton w Marrakeszu w Maroko, w Jerozolimie, czy też w Egipcie pośród piramid. Aktualnie mam na koncie 26 zagranicznych biegów, ale wierzę, że te najciekawsze jeszcze przede mną.