Po paru miesiącach intensywnych treningów i wyczekiwania w końcu nadszedł dzień najważniejszego startu tej wiosny, czyli Maratońskiej Sztafety Ekiden 2016. W zawodach tych każda z sześcioosobowych drużyn ma za zadanie przebiec dystans pełnego maratonu to jest 42 195 m. Pierwsza osoba biegnie 7 195 metrów, dwie kolejne 10 000, a ostatnie trzy zmiany to dystans 5 000 metrów. W prowadzonej dodatkowo klasyfikacji będącej nieoficjalnymi Mistrzostwami Polski Sztafet Firmowych jest dodatkowy wymóg posiadania co najmniej dwóch kobiet w składzie. W Ekidenie jako firma Nielsen startujemy już po raz trzeci. Doskonale pamiętam jak wiosną 2014 roku, któregoś pięknego poranka popijając herbatę z Piotrkiem i Asią zaproponowałem, abyśmy może zbudowali drużynę i spróbowali sił w tym biegu. Moja propozycja spotkała się z zainteresowaniem i szybko udało nam się nie tylko skompletować zespół, ale okazało się, że w naszej firmie jest wystarczająco dużo chętnych, by wystawić aż 3 ekipy. Mimo, że podstawowym założeniem było po prostu dobrze się bawić najlepsza nasza drużyna wybiegała zupełnie zaskakujące i niespodziewane dla nas 7 miejsce w Klasyfikacji Sztafet Firmowych (czas 3:10:38). Rok później, gdy wiedzieliśmy już na co nas stać i czego się spodziewać apetyty mocno wzrosły. Wystawiliśmy aż 5 drużyn, najlepszej z nich udało się uzyskać 5 miejsce wśród firm (czas 2:57:28), a od czwartego dzieliły nas naprawdę sekundy. Choć ambicje sięgały już wówczas podium rozczarowania nie było, bo wszyscy wiedzieliśmy, że daliśmy z siebie tyle, ile mogliśmy i na ile było nas wtedy stać. Pierwsze trzy pozycje biorąc pod uwagę osiągnięte wyniki były zdecydowanie poza naszym zasięgiem. W tym roku zainteresowanie Ekidenem w naszej firmie było jeszcze większe. Ostatecznie udało się skompletować aż 6 drużyn. Nigdy nie byliśmy też tak silni, jak tym razem. W firmie pojawiło się kilku nowych dobrych biegaczy, a i poziom naszego firmowego biegania generalnie znacznie się podniósł. Po cichu liczyliśmy więc na dalszy marsz w górę w klasyfikacji, a nawet, że może uda się w końcu stanąć na upragnionym, wymarzonym podium.
W tym roku zaszczyt biegania w naszej najlepszej drużynie, która zawsze ma za zadanie walczyć o najwyższe cele przypadł Asi, Oli, Andrzejowi, Łukaszowi i mi, chociaż ja o swoje miejsce ponownie musiałem mocno się postarać. Rywalizacja była wyjątkowa zacięta i stojąca na naprawdę wysokim poziomie. O ile dłuższe dystanse były raczej z góry obsadzone, o tyle na dwie pięciokilometrowe męskie zmiany szanse miało wielu kolegów, a walka prowadzona była do ostatniej chwili. Michał na przykład zapewnił sobie miejsce dosłownie cztery godziny przed ustalonym kilka miesięcy wcześniej terminem kwalifikacji przebiegając na treningu dystans 5000 m w czasie 21:06. Mi udało się wywalczyć swoje miejsce dwukrotnie poprawiając w marcu i kwietniu życiówkę na tym dystansie (21:18 i 21:17), ale Dawid (21:20) i Krzysiek (21:27) byli naprawdę blisko. Po zakończeniu kwalifikacji wydawało się, że mogę już spokojnie wyczekiwać zawodów. Jednak ostatni start tuż przed Ekidenem w warszawskim Biegu Konstytucji zasiał w mojej głowie wiele niepewności. Zupełnie nieudany bieg i wynik zdecydowanie poniżej oczekiwań, którego nie można tłumaczyć jedynie niesprzyjającą upalną pogodą. Start, który miał być potwierdzeniem formy i być może próbą pobicia kolejnej życiówki okazał się wielkim rozczarowaniem. Wróciłem do domu z głową pełną dylematów i znaków zapytania trochę podłamany. Czułem, że być może tegoroczny Ekiden skończył się dla mnie zanim tak naprawdę się zaczął. Kilka miesięcy przygotowań i forma, która wydawało się nagle gdzieś uciekła – nie wiadomo kiedy i gdzie. Zacząłem zastanawiać się czy nie odstąpić swojego miejsca, któremuś z kolegów, z którymi to o to miejsce walczyłem i choć nie byłaby to łatwa decyzja realnie o tym myślałem. Wiele jednak dała mi rozmowa z Andrzejem, która uświadomiła mi, że prawdopodobnie przyczyna tej niedyspozycji tkwi w ostatnich weekendowych ciężkich treningach, po których zabrakło już czasu na pełną regenerację przed wtorkowym biegiem. Ostatecznie postanowiłem więc trzymać się ustalonego planu, choć przyznam szczerze miałem wiele obaw i dylematów. Choć z jednej strony bardzo pragnąłem być częścią tej drużyny i pobiec w tym składzie to jednak z drugiej nie chciałem okazać się zdecydowanie odstającym od reszty najsłabszym ogniwem, które może pogrzebać nasze szanse na dobry wynik. Zwłaszcza, że na moje miejsce czeka kilku kolegów, z których każdy jest w stanie pobiec naprawdę dobrze na miarę najlepszej drużyny.
Tym razem startujemy w sobotę w pierwszej porannej turze z około 250 innymi zespołami. Przez cały weekend pobiegnie w sumie prawie 1000 ekip. Nauczony ostatnim wydarzeniami ostatnie dni przed startem postanowiłem już tylko regenerować się i odpuścić bieganie. W dniu startu czułem się naprawdę wypoczęty, choć poczucie siły i mobilizacji mieszało się z pewną tremą, nie tylko pod względem sportowym, ale i organizacyjnym. To zawsze jest wielka niewiadoma, czy w tak dużej trzydziestosześcioosobowej grupie wszyscy się pojawią, ktoś nie zawiedzie, każdy sobie poradzi z dystansem i nikomu nie stanie się nic złego. W końcu długo wyczekiwany start. Na pierwszej zmianie w tym roku Asia. To nasza najszybciej biegająca w firmie dziewczyna. Swoją ponad siedmiokilometrową zmianę kończy w okolicach 6-7 miejsca, jako najlepsza kobieta w całej stawce. Brawo. Robi wrażenie. Druga zmiana to nasz zdecydowanie najmocniejszy punkt Andrzej. Od niego zależy najwięcej, ale też co do jego startu jest jak najmniej obaw. Andrzej jest w świetnej formie, co szybko potwierdza wyprowadzając nas po swoich 10 km w znakomitym tempie w okolice 4 miejsca. Jest naprawdę dobrze. Czas na Łukasza. To nowa twarz w firmie i naszej drużynie. Nie ma łatwo, gdyż słońce zaczyna świecić coraz mocniej, mimo wszystko kończy swoje 10km w bardzo przyzwoitym czasie co przedłuża nasze nadzieje na znakomity rezultat. Od Łukasza pałeczkę przejmuję ja, a przede mną tylko i aż 5 kilometrów. Staram się nie zacząć zbyt szybko by nie odpokutować tego w drugiej połowie dystansu. Mimo to czas pierwszego kilometra 4:00 – mocno. Drugi kilometr trochę wolniejszy, ale ciągle szybko – 4:15. Mniej więcej w połowie dystansu zaczynam odczuwać pierwsze oznaki zmęczenia. Momentalnie odbija się to na czasach 3 i 4 kilometra, nie jest jednak źle. Może się uda złamać 21:30, co było minimalnym celem jaki sobie założyłem w tym biegu. Piąty kilometr to już gnanie na metę bez oglądania się na czas. Finisz zaczęty mimo wszystko zbyt późno. Chyba zabrakło trochę odwagi. Ostatecznie wpadam na metę z czasem 21:29 i przekazuję pałeczkę Oli. Ola także debiutuje w naszej drużynie. Gdy biegnie słońce jest już bardzo wysoko. Dodatkowo przychodzi Jej się zmierzyć z kolką. Mimo wszystko kończy swoją zmianę z dobrym wynikiem. Został już tylko Michał. Choć zakwalifikował się do drużyny jako ostatni jego możliwości są naprawdę bardzo duże. Swoją 5-kilometrową zmianę przebiega fantastycznie poprawiając swój rekord życiowy. Przyprowadza nas na metę z 8 czasem open i jako najlepszą sztafetę firmową. Teraz pozostaje już tylko czekać na kolejne tury z nadzieją, że uda się nam utrzymać podium. Druga popołudniowa sobotnia runda nie przynosi większych zmian. Możemy poczuć się jak prawdziwi mistrzowie. Po starcie 446 zespołów, w tym 169 firmowych zamykamy dzień na 1 miejscu wśród firm i 11 open. Najwięksi rywale pobiegną jednak dopiero w niedzielę.
A w niedzielę od rana uczucie wielkiego wyczekiwania mieszające się z poczuciem ekscytacji. Z każda minutą napięcie staje się jeszcze coraz silniejsze. Niestety już pierwsze pętle trzeciej tury pokazały że trudno będzie obronić pozycję lidera, a nawet podium. Poza jednym z faworytów – Accenture – świetnie radziły sobie także inne drużyny. Najlepsza w tej stawce zupełnie niespodziewanie Agencja Mienia Wojskowego. Gdy trzecia tura dobiegła końca stało się jasne, że spadamy na miejsce trzecie. Zwycięstwa nie będzie, marzenia o podium także znacznie się oddaliły. Pozostało czekać na popołudniową serię, choć wiedzieliśmy, że jest tam przynajmniej jedna silniejsza i bardziej utytułowana od nas ekipa – EY Team. Niespodzianki nie było i tak jak się spodziewaliśmy EY pobiegł od nas szybciej. Dodatkowo zupełną sensacją okazała się drużyna Sądu Okręgowego w Olsztynie. Ostatecznie zwycięstwo przypada AMW, drugie miejsce Sąd Okręgowy z Olsztyna, potem faworyci i nasi odwieczni rywale, do których powoli się zbliżamy, ale do których nam troszkę ciągle brakuje to jest Accenture i EY. Nam przypada znakomite miejsce piąte wśród 307 drużyn firmowych oraz 25 w klasyfikacji generalnej wszystkich 889 ekip. Niestety mimo tego, że każdy z nas dał z siebie wszystko, a ubiegłoroczny czas poprawiliśmy o następne 6 minut (2:51:07) i tak na podium po raz kolejny okazało się to być za mało. Poziom w tym roku znacznie się podniósł, co było bardzo widoczne nie tylko w naszej drużynie. Za naszymi plecami czaiły się dwie kolejne drużyny, które na dystansie całego maratonu straciły do nas tylko odpowiednio 5 i 17 sekund. Jednak start Nielsena na Ekidenie to nie tylko najlepsza ekipa, która walczy o najwyższe cele. W tym roku wystawiliśmy rekordową liczbę 6 naszych firmowych drużyn, w których ostatecznie pobiegło aż 35 osób. To sprawiło, że byliśmy jedną z najliczniej reprezentowanych firm i dało nam to 4 miejsce w klasyfikacji dodatkowej Najbardziej Rozbiegana Firma zaraz za Zakładami Tłuszczowymi Kruszwica, Instytutem Lotnictwa i Novartisem. Na ten sukces pracował już nie tylko Team A, ale każdy z naszych kolegów, który ukończył bieg. Gdybym miał podsumować swój indywidualny start to generalnie powinienem być zadowolony. Po zupełnej klapie na Biegu Konstytucji, gdy niewiele brakowało abym w ogóle zrezygnował z biegu w najlepszej drużynie moja wewnętrzna presja była bardzo duża. Z jednej strony zakwalifikowałem się do tej drużyny zgodnie z ustalonymi wcześniej zasadami i to miejsce mi się należało, z drugiej strony w drużynie tej powinni pobiec najlepsi na daną chwilę. Chciałem udowodnić przede wszystkim sobie, ale pewnie trochę i innym, że zasłużyłem na to miejsce mimo słabszego dnia podczas Biegu Konstytucji. Moje oczekiwania względem siebie były bardzo wysokie, bo i jako drużyna wysoko mierzyliśmy. Źle bym się czuł, gdyby okazało się, że wpadka na Biegu Konstytucji to nie był tylko incydent i ponownie bym zawiódł, tym razem nie tylko siebie, ale i kolegów. Czułem przecież, że może coś pójść nie tak, a mimo to podjąłem ryzyko i nie odstąpiłem miejsca. Na szczęście osiągnięty wynik pozwala odetchnąć z ulgą. Mimo turbulencji w ostatniej fazie przygotowań to było miękkie lądowanie. Za rok mam nadzieję wszyscy wracamy jeszcze silniejsi.
2015.05.07-8 XII EKIDEN WARSZAWA NIELSEN POLSKA A: 2:51:07, NIELSEN POLSKA E – THE BIEGAŻE 03:30:13, NIELSEN POLSKA B: 3:33:57, NIELSEN POLSKA F – THE GRIZZLIES: 3:43:38, NIELSEN POLSKA D: 3:44:04, NIELSEN POLSKA C: 3:45:18
Więcej zdjęć: