Z nieba do piekła

      Nie opadł jeszcze kurz po sobotnim Ekidenie, a przyszło mi stanąć przed kolejnym dużym wyzwaniem, jakim niewątpliwie był III Siedlecki Maraton na raty. Zawody te to bieg, w którym podczas pięciu dwugodzinnych etapów biegacze zaliczają okrążenia dookoła miejskiego zalewu. Każda pętla liczy trzy kilometry. W czasie jednego etapu przewidzianych jest osiem momentów startowych co piętnaście minut, jednak każdy z nich musi być tak wyliczony przez zawodnika, aby zdążył on przebiec całą pętlę przed końcem etapu. W przeciwnym razie nie zostanie mu ona zaliczona. Zawodnik sam decyduje, kiedy rozpoczyna kolejne okrążenie oraz kiedy i ile przerwy robi między nimi. Wynikiem końcowym jest suma czasu wszystkich czternastu pętli, czyli dystansu maratonu. Formuła tych zawodów powoduje, że nie wystarczy być szybkim, czy też wytrzymałym, ale żeby osiągnąć sukces należy dysponować obydwoma walorami równocześnie. Trzeba też być dobrym taktykiem, który będzie w stanie przygotować dla siebie odpowiednią strategię i dobrze rozplanuje i rozłoży siły. Miałem już okazję pobiec w tym biegu dwa lata temu i było to naprawdę fajne doświadczenie. Bardzo spodobała mi się ta forma biegania i żałowałem, że nie mogłem uczestniczyć w zeszłym roku. Z ogromną przyjemnością wróciłem jednak tym razem. W tegorocznej edycji miejsce startu zostało zlokalizowane w Cichej Stanicy i trzeba przyznać, że był to strzał w dziesiątkę. To piękne, odnowione malownicze miejsce nad siedleckim zalewem dodało nie tylko walorów estetycznych imprezie, ale przede wszystkim podniosło poziom organizacyjny i komfort biegaczy, co przy trzydniowej rywalizacji miało bardzo duże znaczenie zwłaszcza w kontekście zmieniającej się ciągle pogody.

13239871_1000354506749445_6104982538440539104_n13164178_1164901353552491_4230803964010405985_n

      Swój bieg rozpoczynam bez większych oczekiwań co do wyniku. Chcę po prostu poprawić swój czas i miejsce z debiutu w 2014 roku, kiedy to będąc trochę gorszym biegaczem wybiegałem wynik 3:54:45. Dało mi to 54 miejsce w klasyfikacji generalnej i 32 w swojej kategorii wiekowej. Oczekiwania początkowo nie są więc wygórowane. Na pierwszą piątkową turę docieram dość późno, po pracy, nie zostało już zbyt wiele czasu. Założyłem więc, że zakończę ją na dwóch spokojnych pętlach i na pierwszy dzień będzie to już wszystko. Otwierające kółko pokonuję bardzo asekuracyjne, jednak w trakcie drugiego, które biegnę bezpośrednio po pierwszym bez odpoczynku poczułem smak zawodów, zmieniam zdanie i zamiast rekreacyjnego biegania w ten weekend postanawiam jednak postawić sobie poprzeczkę dużo wyżej. Od tego momentu celem jest już jak najlepsze miejsce i czas. Od razu przekłada się to na tempo. Ponieważ do końca tury został jeszcze jeden moment startowy, a mi biegnie się mimo uczucia zmęczenia dość dobrze postanawiam pokonać dodatkowo trzecią pętlę. Początkowo wydawało mi się to trochę ryzykowane, gdyż w nogach czuję ciężkie treningi, a na pokonanie tej pętli zostało mi ostatnie piętnaście minut tury. Musiałem się więc zmieścić w tym czasie, by została mi ona w ogóle zaliczona. Piętnaście minut to sporo czasu, ale przecież różne rzeczy mogą się wydarzyć po drodze. Moje obawy okazują się niepotrzebne, gdyż udaje mi się nie tylko zmieścić w określonym limicie, ale jest to mój najlepszy piątkowy czas. Patrząc na klasyfikację po pierwszym dniu nie wygląda to najgorzej. Oczywiście startujący zawodnicy pokonali różną ilość kółek, trudno jest więc porównywać wyniki bezpośrednio, jednak gdy się weźmie pod uwagę średnie tempo na pokonany kilometr daje to pewien obraz sytuacji. W moim przypadku to dokładnie cztery i pół minuty na kilometr, co po pierwszej turze daje 7 miejsce w kategorii wiekowej i 19 w generalnej. Oczekiwania w tym momencie rosną i cel jaki sobie stawiam przed sobą to utrzymanie tych lokat.

13179271_1164905730218720_9093336126357977176_n13178003_1001221969996032_8638485135178574101_n

      Drugą turę rozpoczynamy już w sobotę z samego rana. Mam sporo obaw, bo w nogach czuję ciągle zeszłodniowe bieganie. Początkowy plan zakładał trzy pętle w tej turze. Spodziewając się jednak popołudniu dużego deszczu, który na miejscami grząskiej trasie mógłby sprawić biegaczom sporo kłopotów zmieniam plany i postanawiam pobiec jedną pętlę więcej. Mimo narastającego uczucia zmęczenia, podobnie jak w piątek każda kolejne okrążenie okazuje się być coraz szybsze. Biegałem więc chyba zbyt ostrożnie. Po drugiej rundzie swoje średnie tempo z całych zawodów poprawiłem o sześć sekund, co na daną chwilę daje 5 miejsce w klasyfikacji wiekowej i 16 w generalnej. Jest to wynik, którego niewątpliwie w ogóle się nie spodziewałem. Z niecierpliwością czekam na trzecią turę, która miała zacząć się o godzinie osiemnastej.

13094257_1001221989996030_3617126108596956930_n

      Czasu na odpoczynek było niewiele. Po porannym bieganiu nie czuję się najlepiej i liczę się z tym, że w wieczornej rundzie może być mi ciężko. To chyba najtrudniejszy fizycznie dla mnie moment całych zawodów. Gdy jednak przyszło co do czego okazuje się, że nie jest tak źle. Tak, jak się spodziewałem pada deszcz, paradoksalnie jednak warunki do biegania są lepsze i biegnie się naprawdę dobrze i szybko. Ósma, a pierwsza tego wieczoru pętla okazuje się być najszybsza ze wszystkich moich dotychczasowych. Dziewiąta już jednak tak szybka nie jest (choć również bardzo dobra) i mimo dość sprzyjających warunków postanawiam tego dnia na tym poprzestać. Czuję, że jeszcze jedno kolejne okrążenie to mogłoby być już dla mnie za dużo i więcej mógłbym stracić niż zyskać. Po trzeciej turze w nieoficjalnej klasyfikacji biorącej pod uwagę średnie tempo jestem na 4 miejscu w kategorii wiekowej i 15 w Open. Sam w to nie mogę uwierzyć. Strata do trzeciego miejsca to 2 min i 8 sekund przy takiej samej ilości dziewięciu pokonanych pętli. Do końca zostało pięć, czyli piętnaście kilometrów. Można więc to spokojnie odrobić. Będę walczył.

13178695_1001222059996023_7755898285038205325_n

      Następnego dnia startuję od razu z samego rana razem z Panem Bogdanem. Już poprzedniego dnia biegliśmy jedno kółko wspólnie i świetnie nam się tą współpraca układała. Tak jest i tym razem. Dodatkowo mogę liczyć na wiele cennych rad od doświadczonego Pana Trenera, organizatora naszych siedleckich zimowych biegów górskich. Pogoda w niedzielny poranek generalnie sprzyja biegaczom, choć wiatr momentami mocno przeszkadza. Dziesiąta pętla to wyrównany czas mojego najszybszego okrążenia. Na tym jednym kółku odrabiam już połowę straty. Myślenie o podium stało się coraz bardziej realne, po cichu zaczynam brać pod uwagę próbę złamania trzech godzin w całych zawodach. W końcu biegnę na granicy i jestem bardzo blisko, a regulamin przewiduje też możliwość poprawy jednego okrążenia. W razie potrzeby jestem w stanie powtórzyć swoje pierwsze kółko i urwać z niego co najmniej minutę.

13177952_1000664360051793_1618655867351314409_n

      W oczekiwaniu na kolejne starty czas mija bardzo miło. Przesympatyczne towarzystwo i bardzo fajna atmosfera jest to niewątpliwie zaleta i naprawdę mocna strona tej imprezy. Podczas odpoczynku i w oczekiwaniu na swoje kolejne pętle zawodnicy rozmawiają ze sobą, wymieniają uwagi, doświadczenia, żartują, motywują się nawzajem. Pora jednak wrócić do biegania. Kolejne okrążenie razem z Panem Bogdanem i znowu dobry rezultat, tym razem jednak zostaję kilka kroków z tyłu. Choć jestem dużo młodszy nie jestem w stanie wytrzymać tego bardzo mocnego jak dla mnie tempa do samego końca. Teraz dłuższy odpoczynek i jeszcze tylko jedna pętla w tej turze. Tym razem już sam, ale bardzo podobnie czasowo. Moje średnie całkowite tempo biegu po tej rundzie spada o kolejne parę sekund. Zaczynam się już powoli oswajać, że podium będzie moje. Po kolejnych dwóch godzinach zmagań w końcu jestem 3 w klasyfikacji wiekowej i 14 w Open. Za moimi plecami następny zawodnik ma ponad 4 minuty straty. Jeśli więc nie wydarzy się nic nieprzewidzianego (na przykład kontuzja) podium, w które samemu trudno było mi wcześniej uwierzyć stanie się faktem. O złamaniu trzech godzin chyba już mogę zapomnieć. Musiałbym pobiec oba ostatnie okrążenia po dwanaście minut, co w tym momencie wydaje się być rzeczą niemożliwą.

13245278_1001221783329384_8687423941343264510_n13241149_1001221583329404_5569859455979385183_n

      Popołudniową ostatnią turę rozpoczynam trzynastą pętlą, która nie okazuje się być wcale pechowa. Udaje mi się uzyskać jeden z najlepszych swoich czasów. Wiatr, który od czasu do czasu się zmaga zaczyna przeszkadzać coraz mocniej.  Czuję, że powoli zaczyna też schodzić ze mnie ciśnienie i motywacja. Trzech godzin nie złamię, ale przecież mam podium, a i czas sprzed dwóch lat udaje mi się poprawić o przeszło pięćdziesiąt minut. To i tak dla mnie ogromny zupełnie niespodziewany sukces. Ostatnią czternastą pętlę kończę już na spokojnie, trochę na luzie. Tak wolno biegałem tylko w piątek i sobotę rano. Dodatkowej piętnastej pętli poprawkowej nie będzie – przecież nie ma sensu. Pojawiają się pierwsze wyniki, dumnie patrzę na numerek 3 przy swoim nazwisku w kategorii M30. Jeszcze trochę gdzieś w głębi serca żałuję, że nie udało się zejść poniżej 3 godzin, ale i tak jestem z siebie i swojej postawy dumny: że wytrzymałem, że dałem radę, że mimo, że w sobotę nie czułem się najlepiej to jednak pokonałem kryzys, zrobiłem to i w końcu stanę na podium i to na tak wymagającej fizycznie imprezie. Niektórzy jeszcze biegną swoje ostatnie kółka, ja mam tą chwilę już tylko dla siebie. Pojawiają się pierwsze gratulacje, wymiana wrażeń, uśmiechów, w końcu mam okazję poznać ten smak triumfu, bo dla mnie to trzecie miejsce jest jak zwycięstwo. Można by w tym momencie postawić kropkę i powiedzieć: “piękna sportowa historia pełna walki, emocji z happy endem” i zakończyć całą relację. Życie jednak pisze czasem różne zupełnie niespodziewane i nieprzewidywalne scenariusze.

13233154_1000664620051767_6848719249477432780_n13177669_1000624690055760_8094209373731342520_n

      Gdy przyszedł czas na dekorację mojego nazwiska, jak i miejsca na podium zabrakło. Już po dekoracji próbując dowiedzieć się jak to się stało dowiaduję się, że nastąpiła pomyłka w czasach zawodnika, który pierwotnie już po zakończeniu rywalizacji w wynikach zawodów klasyfikowany był na miejscu szóstym, a od drugiej tury jego średnie tempo na kilometr było około dwudziestu sekund poniżej mojego. Dzięki korekcie zyskał około trzynaście minut. Dodatkowo w ostatniej turze, gdy ja już powoli w głębi serca zaczynałem cieszyć się swoim sukcesem poprawił swoje najsłabsze okrążenie o dwie minuty czym zepchnął mnie na miejsce czwarte. Błąd został wykryty już po zawodach, tuż przed dekoracją. Nie mogłem w to uwierzyć. To nie powinno się wydarzyć, a już na pewno pomyłka powinna zostać wyłapana dużo wcześniej. Kto wie jak potoczyłaby się rywalizacja gdybym miał świadomość rzeczywistej sytuacji. Trzecie miejsce przegrałem o półtorej minuty. Co by było gdybym poprawił swoje pierwsze kółko gdzie byłem w stanie urwać minimum minutę? Co by było, gdybym ostatnie okrążenie pobiegł od samego początku do końca z pełną mobilizacją na swoim normalnym poziomie z drugiego i trzeciego dnia zawodów? Trudno dziś szukać odpowiedzi na te pytania. Sport miewa wiele odcieni. Często bywa piękny, daje szczęście i radość, czasami niesie rozczarowanie. W ten weekend miałem okazję poznać tą drugą mniej przyjemną stronę. Na takie momenty jednak też trzeba być przygotowanym.

2016.05.13-15  Siedlce (POL) 42,195km III SIEDLECKI MARATON NA RATY: 3:01:48

Tura 1: Pętla 1: 14:13 – Pętla 2: 13:27 – Pętla 3: 12:50
Tura 2: Pętla 4: 13:07 – Pętla 5: 13:01 – Pętla 6: 12:55 – Pętla 7: 12:52
Tura 3: Pętla 8: 12:39   – Pętla 9: 12:50
Tura 4: Pętla 10: 12:39 – Pętla 11: 12:47 – Pętla 12: 12:44
Tura 5: Pętla 13: 12:41 – Pętla 14: 13:03

13239238_918906794889010_4200096579127363470_n

Więcej zdjęć:

Podziękowania dla Mariusza Drabio i Darka Sikorskiego za piękne zdjęcia i zgodę na ich wykorzystanie.

Oceń ten wpis

Ile gwiazdek przyznajesz?

Średnia ocena 0 / 5. Ilość głosów: 0

Brak głosów! Bądź pierwszym oceniającym.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *