Mocno rozochocony po czerwcowym biegu w Sulejówku podczas, którego poprawiłem swój najlepszy w życiu wynik na 10 kilometrów zacząłem się rozglądać za jakimiś zawodami na połowę krótszym dystansie by i tutaj rozprawić się w końcu ze swoją życiówką sprzed lat. Nie było łatwo, zwłaszcza że tych wolnych terminów w biegowym kalendarzu zaczyna mi już trochę brakować, ale ostatecznie udało się coś znaleźć. Pierwszym z tych biegów miała być Piątka z Żołnierzem organizowana w ramach centralnych obchodów Święta Wojska Polskiego oraz 102 rocznicy Bitwy Warszawskiej na błoniach Stadionu Narodowego. Gdy pojawiła się informaja o tym biegu nawet przez chwilę się nie wahałem by się zarejestrować. Abstrahując już od swoich planów związanych z dystansem 5 kilometrów bardzo lubię tematyczne i historyczne biegi, a niewątpliwie ogromną zachetą była też możliwość spotkania dwóch naszych wspaniałych lekkoatletów, którzy przez ostatnie lata dostarczali nam tak wiele sportowych emocji, to jest Marcina Lewandowskiego i Jakuba Krzewinę, ambasadorów tego wydarzenia. Warto w tym miejscu przypomnieć, że Marcin Lewandowski to brązowy medalista Mistrzostw Świata w biegu na 1500m, wielokrotny mistrz Europy, rekordzista Polski, a Jakub Krzewina był członkiem tej naszej wspaniałej stafety 4 x 400, która podczas Mistrzostw Świata w Birmingham w 2018 roku pobiła niesamowity rekord świata. Obaj Panowie są też oczywiście Olimpijczykami. Nie sposób było nie skorzystać z okazji by zrobić sobie wspólne zdjęcie i zamienić choć kilka słów z naszymi Mistrzami. Na liście startowej można było też dostrzec kolejnego Olimpijczyka, pochodzącego z moich rodzinnych Siedlec, najbardziej utytułowanego aktualnie polskiego biegacza narciarskiego Macieja Staręgę.
Z życiówką na 5 kilometrów mam pewien problem. Generalnie nigdy nie lubiłem tego dystansu i mam bardzo mało oficjalnych startów na atestowanych trasach. Najlepszy mój wynik pochodził z XXV Biegu Konstytucji w Warszawie w 2015 i wynosił 21:38. Z drugiej strony biegam parkruny, gdzie trasy nie są atestowane i tam pare razy udało mi się pobiec szybciej, a najszybciej w 2016 w Parku Skaryszewskim na Parkrun Praga, gdzie uzyskałem wynik 21:17. Generalnie jako życiówkę powinienem uznawać bieg na atestowanej trasie, ale jakoś tak mi się już mentalnie utarło, że to właśnie ten wynik z warszawskiego parkrunu podaje jako swój oficjalny rekord i to do tego wyniku chciałbym się równać w tym roku. Nie nastawiałem się na to, że to się wydarzy już dziś, bo to nie ten etap przygotowań, mam jeszcze w tym roku zaplanowane dwie dodatkowe szanse, ale brałem pod uwagę, że dziś może być naprawdę dobrze i na pewno chciałem spróbować. Wczoraj specjalnie cały dzień nie biegałem i odpoczywałem, w miarę się wyspałem, starałem się przed biegiem dobrze rozgrzać wiedząc jak duże znaczenie na tym dystansie ma rozgrzewka. Obawiałem się trochę pogody, ale warunki do biegania były dość dobre. Start biegu został przesunięty z godziny 13:30 na 11:00, co też bardzo mnie ucieszyło, bo dzięki temu można było uniknąć największego słońca, a pogoda w ostatnich dniach również jakby odpuściła i nie było już tak gorąco. Przeszkadzał natomiast trochę boczny wiatr. Bałem się, że w kilkusetosobowej stawce mogę zostać przyblokowany i to przekreśli moje szanse na oczekiwany wynik, dlatego na starcie ustawiłem się bardziej z przodu, niż zwykle. Wiedziałem też, że biegając po tej pętli w zasadzie każdy zakręt będzie w lewo, tak więc zająłem pozycję bardziej po lewej stronie by uniknać zbędnego nadkładania dystansu. Wydawało się więc, że warunki sprzyjają i zadbałem o wszystko na co mam wpływ, a co mogłoby zadecydować o tym czy się uda pobiec rekordowo szybko, czy nie. Niestety zabrakło jednego…. doświadczenia.
Jak już wspomniałem nie lubię tego dystansu i mam z nim generalnie małe obycie, ale dziś pobiegłem jak kompletny nowicjusz, który daje się podpuścić samemu sobie na starcie i potem od połowy dystansu zaczyna za to płacić cenę, a potem nawet jeśli wszystko jest jeszcze do uratowania to tej szansy nie wykorzystuje, bo zbyt szybko się mentalnie poddał. Pierwszy kilometr pobiegłem w czasie 3:58 i to tylko dlatego, że zacząłem się trochę hamować wiedząć że tego tempa na dłuższym odcinku absolutnie nie wytrzymam. Drugi 4:10 więc też tylko trochę wolniej. Efekty tego przyszły na trzecim. Pojawił się kryzys. Moje tempo spadło na tym kilometrze do 4:37 i chyba mentalnie się wtedy poddałem. Przynajmniej tak to czuję z perspektywy czasu. Straciłem nad tym biegiem całkowicie kontrolę. Przestałem pilnować oddechu nosem, techniki i ruchu ramiom, tak jak to zwykle staram sie robić, przestałem kontrolować tempo. Czwarty kilometr pobiegłem niewiele szybciej 4:33 i nie zrobiłem w zasadzie nic, aby było inaczej, choć mogłem. Dopiero na ostatnim kilometrze myśląc, że biegnę na granicy 22 minut postanowiłem ruszyć trochę mocniej i powalczyć. Do mety dotarłem z czasem 21:31, co kompletnie mnie zaskoczyło. Nie spodziewałem się takiego wyniku, bo miało być blisko 22 minut. Z jednej strony bardzo się ucieszyłem, bo przecież jak na moje skromne możliwości to bardzo dobry czas. W zasadzie najlepszy w życiu na atestowanej trasie, więc trudno się nie cieszyć. Po chwili przyszła jednak refleksja, że skoro biegnąc w tak słabym stylu udało mi się uzyskać taki wynik to za pewne było mnie dziś stać również na to by rozprawić się także z czasem z nieatestowanej trasy.
Nie ukrywam, że byłem na siebie zły. To nawet nie rozczarowanie, ale bardziej złość, bo jestem przekonany, że te 14 sekund byłem w stanie urwać. Mam nauczkę, że trzeba walczyć do końca. Dziś tej walki w pewnym momencie zdecydowanie zabrakło. Nie załamuje mnie to jednak. Przeciwnie. Dodało mi to ogromnej motywacji, bo wiem, że na tym etapie do realizacji tego celu jestem nawet bliżej, niż myślałem. Planuję jeszcze dwa biegi na tym dystansie w tym roku na atesowanej trasie. Może warunki będą jeszcze bardziej sprzyjać, a formę uda się jeszcze poprawić? Zobaczymy. Medal na mecie wręczał mi Mariusz Giżyński to kolejna legenda polskiej lekkiej atletyki obecna na tych zawodach jako ambasador. Mariusz ma na swoim koncie tytuł Mistrza Polski w półmaratonie, a także dwa tytuły Wicemistrza Polski w maratonie. Startował też dwukrotnie na mistrzostwach Europy i z sukcesami w wielu zagranicznych prestiżowych maratonach. Może to będzie dobry omen przed październikowym maratonem w Poznaniu, gdzie także mam swoje cele. Czas pokaże.
Bieg Piątka z Żołnierzem był elementem szerszych obchodów Święta Wojska Polskiego. Towarzyszył mu zlokalizowany wokół Stadionu Narodowego piknik, podczas którego zaprezentowano nowoczesny sprzęt wojskowy zarówno naszej, jak i sojuszniczych armii. Chętni mogli zobaczyć odtworzoną bazę Polskiego Kontyngentu Wojskowego, a także porozmawiać z żołnierzami. Niewatpliwie było to bardzo ciekawe wydarzenie i cieszy, że Warszawiacy tak licznie pojawili się by tego dnia świętować z naszą armią. Korzystajac z okazji warto w tym miejscu podziękować polskim żołnierzom, którzy dzień i noc, bez względu na porę roku, czy jest gorąco, czy zimno stoją na straży naszych granic i dbają o to by nasza Ojczyzna w tych trudnych, burzliwych czasach była bezpieczna. Doceniam i szanuję.
2022.08.14 Warszawa 5km: PIĄTKA Z ŻOŁNIERZEM – 21:31
Więcej zdjęć z biegu: