To był naprawdę dobry rok. Chyba tak mogę najprościej podsumować to, co wydarzyło się w ciągu ostatnich 12 miesięcy moich sportowych zmagań. Był to rok bogaty w świetne wyniki sportowe, podróże, emocje, przeżycia i doświadczenia. Był to też zdecydowanie najbardziej aktywny rok w moim życiu. Sezon zacząłem już 1 stycznia BIEGIEM NOWOROCZNYM i choć potem czasem się nie chciało, czasem zdrowie nie dopisywało, a pogoda przeszkadzała dotrwałem, aż do samego Sylwestra. W tym czasie wziąłem udział w 20 imprezach biegowych, przebiegłem prawie 2700km (czyli ponad dwa razy więcej, niż zakładałem), udało się poprawić wszystkie rekordy życiowe na najbardziej popularnych dystansach (5km, 10km, półmaraton i maraton), przejechałem na rowerze ponad 3700km, zaliczyłem debiut w duathlonie i wziąłem udział w naszym firmowym turnieju piłkarskim Nielsen Eurocup, który w tym roku odbył się w Belgradzie. Nie sposób też nie wspomnieć o naszym firmowym wyzwaniu sportowym na Endomondo, czemu jednak już wkrótce poświecę osobny wątek.
Wiosna minęła pod znakiem półmaratonów. Pierwszy z nich to 10 jubileuszowy PÓŁMARATON WARSZAWSKI, który miał być tylko preludium do najważniejszego startu pierwszej części sezonu, czyli kwietniowego 32 OMV VIENNA HALFMARATHON. Już warszawski start przyniósł spory sukces i zupełnie niespodziewany rekord życiowy (1:48:09). Dwa tygodnie później w Wiedniu liczyłem na kolejną poprawę tego wyniku. Niestety tym razem zabrakło trochę szczęścia. Choć sam wyjazd był wyjątkowym przeżyciem i doświadczeniem to jednak nie udało się uzyskać takiego wyniku, jakiego bym sobie życzył.
Po wyjeździe do Wiednia najbliższym celem było szlifowanie formy na dystansie 5km i walka o jedno z 6 miejsc w naszej najlepszej drużynie firmowej na majową sztafetę maratońską Ekiden. Po zeszłorocznym sukcesie, gdzie w najważniejszej dla nas klasyfikacji, jaką była klasyfikacja Sztafet Firmowych zajęliśmy rewelacyjne i zupełnie niespodziewane 7 miejsce apetyty zostały bardzo mocno rozbudzone. Pierwszym etapem tych przygotowań był debiut w wydarzeniu, które łączyło w sobie dwie bardzo ważne dla mnie dyscypliny, czyli bieganie i rower. Tak, jak się tego spodziewałem start w I DUATHLONIE SIEDLECKIM to było naprawdę fajne przeżycie i z niecierpliwością czekam na następną tego typu imprezę. Kolejne wydarzenie, o którym warto wspomnieć to BIEG O’SHEE w ramach ORLEN WARSAW MARATHON. W tym biegu cel był tylko jeden, a mianowicie poprawa swojego rekordu życiowego na 10km. Udało się, a wynik, który osiągnąłem (45:59) był dla mnie ogromną niespodzianką i tknął we mnie wiarę, że wszystko idzie w dobrym kierunku.
Próbą generalną przed Ekidenem miał być XXV BIEG KONSTYTUCJI i próba ta także wypadła bardzo pozytywnie. Zdecydowanie poprawiony rekord życiowy (21:38) udowodnił, że mój trud i wysiłek włożony w przygotowania nie poszedł na marne i jak najbardziej zasłużyłem na miejsce w naszej drużynie. Było to dla mnie o tyle ważne, że z tym startem wiązaliśmy duże oczekiwania i nadzieje. Jak już wspomniałem nie tylko broniliśmy znakomitego wyniku sprzed roku, ale biorąc pod uwagę, że tym roku byliśmy mocniejsi po cichu liczyliśmy, że być może stać nas nawet na walkę o podium. Niestety rywale okazali się jeszcze silniejsi i podium okazało się być poza naszym zasięgiem. Ostatecznie zajęliśmy bardzo dobre piąte miejsce, a gdyby nie mój błąd, przez który straciliśmy kilkanaście sekund byłoby to nawet miejsce czwarte. Choć nie udało się stanąć na podium nie było wielkiego rozczarowania. Wiedzieliśmy, że i tak odnieśliśmy ogromny sukces poprawiając swój zeszłoroczny wynik o kilkanaście minut (2:57:08). Inni po prostu tym razem byli lepsi.
Po tym starcie kolejne najważniejsze biegi tego sezonu planowałem dopiero na koniec lata i jesienią. Mogłem więc skupić się na aktywnościach i emocjach piłkarskich, czego punkt kulminacyjny przypadł na czerwiec To właśnie wówczas po raz kolejny wzięliśmy udział w naszym firmowym turnieju piłkarskim Nielsen Eurocup, który tym razem odbył się w Belgradzie. Mimo, że lecieliśmy tam w mocno eksperymentalnym składzie wynik, który osiągnęliśmy (ćwierćfinał) był dla nas miłym zaskoczeniem.
Lato to ciężkie treningi przed jesiennymi maratonami. W tym roku poprzeczka została postawiona bardzo wysoko, gdyż chciałem w końcu pierwszy raz w życiu złamać upragniony czas czterech godzin. Po drodze był jeszcze VI BIEG SIEDLECKIEGO JACKA na dystansie półmaratonu, w którym także chciałem powalczyć o kolejną życiówkę. Przez trzy miesiące przebiegłem około 1000km, musiało więc to zaprocentować. Już w biegu w Siedlcach, mimo niezbyt korzystnych warunków i upału udało się poprawić rekord (1:44:45). Wiedziałem już, że ciężkie treningi, często w upale, nie poszły na marne i jeśli tylko zdrowie pozwoli, a szczęście dopisze to jest szansa, że zrealizuję swój najważniejszy sportowy cel tego roku.
Miałem do tego dwie próby 37 PZU MARATON WARSZAWSKI oraz dwa tygodnie później 30 SPAR BUDAPEST MARATHON. Po cichu miałem nadzieję, że uda się to zrealizować już w Warszawie i do Budapesztu pojadę bez żadnego obciążenia psychicznego. Tak też się stało. Doskonała pogoda, dobre samopoczucie, szybka trasa, determinacja i ciężka praca na treningach pozwoliły mi uzyskać wymarzony wynik 3:54:01. Tydzień później pojawiła się kontuzja, która nie pozwoliła mi już walczyć o jeszcze lepszy rezultat na Węgrzech. Nie było jednak niedosytu. To na co liczyłem w tym roku udało mi się zrealizować i czułem ogromną satysfakcję i dumę. Jesienne maratony były ostatnimi ważnymi dla mnie biegami tego roku. Sezon zakończyłem już na luzie cyklem siedleckim cyklem BIEGÓW GÓRSKICH BOGDANA BALI, gdzie bieganie po płaskich trasach zostało zastąpione bieganiem po fajnych przełajowych leśnych trasach w bardzo przyjemnej, wręcz rodzinnej atmosferze. Było to naprawdę fajne urozmaicenie tego wyjątkowo udanego sezonu sportowego. Z niecierpliwością czekam już na kolejny, a w nim kolejne podróże, zawody, emocje, radości i rozczarowania. Oby tych ostatnich było jak najmniej, czego życzę i sobie i innym. Wszystkiego dobrego w Nowym Roku!