Po sąsiedzku

     Siedem lat temu podczas wyjazdu na półmaraton w Wiedniu ostatnim przystankiem mojego autobusu przed dotarciem na miejsce była Bratysława. Wówczas przejeżdżając przez miasto zapadł mi w pamięci przepiękny widok Dunaju z równie cudownym Zamkiem Bratysławskim na wzgórzu w tle. Pomyślałem sobie wtedy, że kiedyś chciałbym pobiec jakiś bieg i tutaj. Zwłaszcza, że przecież Słowacja leży tak blisko.., po sąsiedzku. Trochę to trwało, ale wiosną 2019 roku postanowiłem ten plan w końcu zrealizować i pobiec w Bratysławie 14 Mercedes-Benz Halfmarathon. Dodatkowym pretekstem do tego był też fakt, że dosłownie kilka dni przed tymki zawodami miałem urodziny i uznałem, że będzie to fajny prezent sprawiony samemu sobie.

      Podobnie jak podczas mojego pierwszego spotkania z Bratysławą postanowiłem wybrać się tam autobusem. Uznałem, że miasto jest na tyle blisko, że nie ma sensu kombinować z samolotem, zwłaszcza, że bardzo dogodne były godziny jazdy. Z Warszawy wyjeżdżałem późnym wieczorem. Na miejscu miałem więc być z samego rana mając przed sobą cały dzień na zwiedzanie. Sprzyjało też mi szczęście. W autobusie nie było kompletu pasażerów, a mi jako jedynemu trafiło się miejsce w ostatnim rzędzie. Dzięki temu mogłem niczym na kanapie przespać całą noc i dojechać na miejsce minimalizując skutki zmęczenia podróżą. Niestety mniej szczęście miałem ze zdrowiem, gdyż kilka dni przed wyjazdem dopadło mnie przeziębienie. Udało mi się przeżyć całą jesień i zimę bez żadnej infekcji. Zmogło mnie natomiast w najmniej pożądanym momencie. Jeszcze wsiadając do autobusu czułem się fatalnie, ale nie chciałem rezygnować.

       Na miejscu byłem już koło 7 rano. Dworzec autobusowy, na którym wysiadłem był ulokowany dosłownie kilkaset metrów od centrum handlowego w okolicy, której zlokalizowane było Expo biegu. Gdy dotarłem na miejsce było jednak jeszcze zbyt wcześnie by odebrać pakiet, dlatego swój pobyt w Bratysławie rozpocząłem od porannego spaceru wzdłuż Dunaju. Idąc tak dość szybko w oddali moim oczom ukazało się bratysławskie Ufo. To tak naprawdę taras widokowy na wysokości 85 metrów ustawiony na jednym z pylonów mostu gdzie działa restauracja Bystrica. Nazwa “Ufo” przyjęła się tu jednak zdecydowanie lepiej. Niestety nie miałem okazji wjechać na górę, ale widoki na panoramę miasta z takiej wysokości muszą być na pewno oszałamiające. Gdy zbliżał się czas otwarcia Biura Zawodów wróciłem w okolice Expo odebrać swój pakiet. Spędziłem tam troszkę czasu, zrobiłem kilka pamiątkowych zdjęć i rozpocząłem zwiedzanie.

      Idąc tak przez miasto minąłem Słowacką Galerię Narodową, a potem wybudowaną ponad sto lat temu przez budapesztańskich architektów bratysławską Redutę. Kiedyś było to miejsce rozrywki, występów artystycznych i różnych spotkań mieszkańców Bratysławy. Działały tu również różne stowarzyszenia, a po wojnie budynek został oddany w ręce Filharmonii Słowackiej, która funkcjonuje tam do dziś. Trochę dalej odnalazłem Starą Trżnicę. To tak naprawdę stara hala targowa wybudowana w 1910 roku. Potem wiele lat było tam studio telewizyjne. Niebawem dotarłem w okolice bratysławskiego Starego Miasta. Po drodze minąłem wybudowany na początku XVIII wieku Kościół Trynitarzy powstały w miejscu zburzonego dwieście lat wcześniej Kościoła Świętego Michała. Tuż obok można było odnaleźć wybudowaną około 1300 roku Bramę Św. Michała. Jest to jedyna zachowana brama miejska w Bratysławie. Fortyfikacje za bramą były wzmocnione mostem zwodzonym oraz fosą, po której do dzisiaj pozostał ślad. 

      Na Starym Mieście znajduje się wiele instytucji państwowych oraz najcenniejszych zabytków stolicy Słowacji. Można powiedzieć, że to tutaj koncentruje się ruch turystyczny miasta. Jednym z takich miejsc jest na pewno największy i najważniejszy Kościół Bratysławy – Katedra Św. Marcina. Świątynia, którą wzniesiono na przełomie XIII i XIV wieku przez 300 lat była kościołem koronacyjnym monarchów węgierskich. Na północ od Katedry ciągną się dawne mury obronne. Otaczały one miasto do XVIII wieku, kiedy to je rozebrano. Niedługo potem dotarłem do budynku Narodowej Rady Słowacji, czyli mówiąc krótko jednoizbowego parlamentu tego kraju. Budynek jest stosunkowo młody, gdyż został wybudowany na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych poprzedniego stulecia. Po aksamitnej rewolucji niedokończony jeszcze wówczas budynek chciano wyburzyć, zarzucając mu totalitarny styl. Ostatecznie usunięto z niego jedynie komunistyczne rzeźby, a budowa ukończona została w 1993 roku, już po rozpadzie Czechosłowacji. Nie wzbudził zbytnio mojego zainteresowania zwłaszcza, że już tuż obok na szczycie wzgórza znajduje się olśniewający i dostojny Zamek Bratysławski i to tam skierowałem od razu swoją uwagę i zachwyt. Zakochałem się w nim już wtedy jadąc do Wiednia i nie ukrywam, że to chyba moje ulubione miejsce w Bratysławie. Jest po prostu piękny. Warowne budowle na bratysławskim wzgórzu istniały już w starożytności. Potem swoje budowle wznosili tu też Rzymianie i Słowianie. W X wieku powstał tu zamek z kamienia, zamieniony w fortecę obronną w XV wieku. Potem przebudowano go zarówno w stylu renesansowym, jak i barokowym. Na początku XIX wieku były tu koszary, niedługo potem uległ zniszczeniu w wyniku pożaru wznieconego przez wojska napoleońskie. Odbudowano go dopiero w latach 50 poprzedniego wieku. Muszę przyznać, że widoki spod pałacu na panoramę miasta i przepływający w dole Dunaj są niesamowite. Spędziłem więc tu trochę czasu, by potem krętymi i wąskimi uliczkami dotrzeć na bratysławski Stary Rynek.

      Spacerując odnalazłem jeden z najbardziej rozpoznawalnych pomników w tym mieście, a mianowicie bratysławskiego Cumila. Rzeźba przedstawia kanalarza wychylającego się z otwartego włazu kanalizacyjnego i obserwującego przechodniów z poziomu ulicy. Postać zamontowano w 1997 roku i od razu stała się jednym z najchętniej fotografowanych pomników stolicy Słowacji. Podobno każdego, kto pogłaszcze Cumila po głowie czeka szczęście. Kończąc sobotnie zwiedzanie postanowiłem jeszcze wrócić na chwilę w miejsce, gdzie zlokalizowane było Expo, gdyż w programie imprezy dzień przed głównym wydarzeniem był zaplanowany bieg na 10 kilometrów. Uznałem, że warto zobaczyć start i trochę pokibicować. Po drodze spotkał mnie miły akcent, natknąłem się bowiem na Instytut Polski. Koło godziny 15, po blisko 8 godzinach wędrówki po mieście i odkrywaniu Bratysławy postanowiłem wrócić do hostelu. Najwyższa pora trochę odpocząć i przygotować się do zawodów. W końcu następnego dnia już z samego rana czekało mnie spore wyzwanie.

      Pogoda jak na początek kwietnia całkiem niezła. Stosunkowo ciepło jak na tę porę roku. Na szczęście po przeziębieniu też nie było już w zasadzie śladu i czułem się dużo lepiej. Start zlokalizowany był w komercyjno-biurowej części Bratysławy, w okolicach galerii handlowej Eurovea, dokładnie w tym samym miejscu, w którym odbierałem pakiet i w którym poprzedniego dnia kibicowałem innym. Udało mi się spotkać kilku Polaków. Bliskość Bratysławy i stosunkowo niskie koszty dojazdu sprawiły, że w imprezie uczestniczyło bardzo wiele osób z Polski. Z baneru reklamowego ustawionego na Expo wynikało, że wśród kilkunastu tysięcy uczestników, którzy przyjechali na ten bieg z 44 krajów świata zarejestrowanych było 80 Polaków, co sprawiło, że byliśmy jednym z najliczniej reprezentowanych narodów. Więcej od nas było tylko (co oczywiste) Słowaków oraz Czechów i Austriaków.

      Specjalnych oczekiwań co do wyniku nie miałem. Ani nie byłem w jakiejś szczególnej formie, a osłabienie spowodowane przeziębieniem i zwiedzanie miasta poprzedniego dnia także na pewno zrobiły swoje. Postanowiłem więc przebiec w miarę spokojnym i równym tempem podziwiając miasto. Początek biegu wiódł mniej atrakcyjnymi częściami Bratysławy. Mogłem się więc całkowicie skupić na kontrolowaniu tempa. Po 5 kilometrach wynosiło ono 5:02 na kilometr, po 10 kilometrach 5:01. Kolejna piątka była bardzo podobna (4:59). Nie wiem czy przyczyną było to, że od tego momentu bieg wiódł już najbardziej atrakcyjniejszymi rejonami Bratyslawy, czy też jednak zabrakło trochę sił, ale ostatnia piątka była już troszkę wolniejsza (5:11). Myślę, że mogło to też wynikać z faktu, że na tym odcinku było już trochę pod górkę. Potwierdza to fakt, że mimo że moje tempo delikatnie spadło to w klasyfikacji piąłem się nadal w górę, co świadczy, że z trasą na tym odcinku radziłem sobie i tak lepiej, niż inni biegacze. Ostatecznie na metę przybiegłem z czasem netto 1:46:28. Wynik, który mnie zdecydowanie satysfakcjonował. Pogoda dopisywała, nastrój też. Spędziłem więc jeszcze trochę czasu na mecie dopingując innych, a potem trochę zmęczony, ale uradowany wróciłem do hostelu, by w końcu  odpocząć.

      Następnego dnia w poniedziałek miałem zaplanowany powrót do domu. Autobus miałem jednak dopiero bardzo późnym wieczorem, dlatego dzień chciałem jeszcze maksymalnie wykorzystać na zwiedzanie.  Z tego też powodu z samego rana wymeldowałem się z hotelu i zacząłem realizować swój wcześniej ustalony na ten dzień plan. Już na samym początku dotarłem do miejsca, które z daleka miałem okazję widzieć już w sobotę. To pamiątkowa płyta związana z  aksamitną rewolucją, która wybuchła w Czechosłowacji w listopadzie 1989 roku, a która doprowadziła do obalenia poprzedniego systemu i podzieliła ten kraj na Czechy i Słowację. Na płycie napisane są słowa “Tylko ten kto wywalczył swoją wolność jest jej godzien”. To pod tą płytą mieszkańcy Bratysławy świętują nie tylko rocznicę rewolucji, ale także oddają cześć Janowi Kuciakowi, zamordowanemu dziennikarzowi śledczemu. Został On wraz ze swoją narzeczoną zastrzelony w 2018 roku, gdy wpadł na trop kryminalnych powiązań pewnego biznesmena. Śmierć Kuciaka odbiła się szerokim echem w całej Europie i wywołała masowe demonstracje, a także upadek rządu Słowacji.

      Niebawem dotarłem do urokliwego kościółka. Oficjalna nazwa to Kościół Św. Elżbiety. Jednak od dawna jest on znany jako Niebieski Kościół, a to z powodu niebieskiego koloru elewacji, mozaik i dachu. Kolejne miejsce do którego się udałem to tak zwany Plac Prymasowski z Pałacem Prymasowskim oraz Ratuszami Staromiejskim oraz Nowym. Następnie miałem okazje podziwiać wybudowany w połowie XVIII wieku Pałac Prezydencki. Prezydent Słowacji urzęduje tu od 1996 roku. Kolejnym przystankiem na mojej mapie był położony z dala od centrum Slavin. To bratysławski pomnik i cmentarz żołnierzy radzieckich, którzy zginęli podczas II wojny światowej w zachodniej Słowacji. Takie miejsca zawsze mnie przyciągają, głównie ze względu na zainteresowanie II wojną światową. Slavin został wzniesiony pod koniec lat pięćdziesiątych poprzedniego stulecia. Jest tu pochowanych prawie 7000 żołnierzy Armii Czerwonej, którzy polegli podczas zdobywania miasta w kwietniu 1945 r. Jest to też popularne miejsce głównie ze względu na swoją lokalizację. Z tarasów roztacza się wspaniały widok na panoramę miasta.   W 2005 roku Slavin odwiedził prezydent Rosji Władimir Putin z okazji wizyty na Słowacji w ramach spotkania z Georgem Bushem.

      Wracając w okolice centrum docieram do Parku Jana Krala, który zapamiętałem z biegu, gdyż fragment trasy półmaratonu przebiegał właśnie przez ten znajdujący się nad brzegiem Dunaju park. Jest to najstarszy bratysławski park. Jego obecny wygląd pochodzi z 1839 roku. Wśród starych drzew, z których wiele to gatunki przywiezione z odległych stron znajdują się rozległe trawniki z miejscami odpoczynku. W parku można zobaczyć też altanę wykonaną z części dawnej, gotyckiej wieży kościoła franciszkanów. Ostatni punkt na mojej mapie to słowacki Teatr Narodowy, jedna z najważniejszych instytucji kultury Słowacji. Po kolejnym dniu odkrywania tego pięknego miasta, jakim jest Bratysława w końcu przyszła pora udać się na dworzec autobusowy. Jeszcze tylko kilka godzin oczekiwania na autobus i pora ruszać w drogę do domu…

      Muszę przyznać, że był to bardzo udany wyjazd. Wyjeżdżając do Bratysławy miałem poczucie, że to taki trochę low-cost wyjazd i że poza widokiem, w którym się zakochałem od pierwszego wejrzenia, czyli Bratysławskim Zamkiem nad Dunajem, to ponad to, ani miasto ani sam bieg nie zrobi na mnie jakiegoś ogromnego wrażenia. Tymczasem muszę przyznać, że Bratysława zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie i bardzo mi się spodobała. Sam bieg także był organizowany na najwyższym poziomie, a wynik sportowy też zdecydowanie mnie usatysfakcjonował. Można więc śmiało powiedzieć, że było warto, a ta wyprawa zakończyła się pełnym sukcesem.

2019.04.07 Bratislava (Słowacja) Półmaraton: 14 MERCEDES-BENZ BRATISLAVA HALFMARATHON – 1:46:28


Więcej zdjęć z Bratysławy:


Więcej zdjęć z biegu:


Oceń ten wpis

Ile gwiazdek przyznajesz?

Średnia ocena 5 / 5. Ilość głosów: 3

Brak głosów! Bądź pierwszym oceniającym.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *