Jeśli miałbym wskazać jakąś imprezę biegową, w której uczestniczę co roku nieprzerwanie od wielu lat w każdej kolejnej edycji, to jest to niewątpliwie warszawska sztafeta maratońska Ekiden. Do dziś pamiętam zupełnie przypadkowo rzucone w biurowej kuchni przy porannej kawie wśrod kolegów z pracy wiosną 2014 roku: “A może byśmy stworzyli drużynę i wystartowali w Ekidenie?”. Udało się stworzyć nie jedną, a trzy, a w kolejnych latach nawet po osiem zespołów i zapoczątkowało to fantastyczną biegową przygodę, która trwa do dzisiaj, choć już w zupełnie innej firmie, z innymi kolegami i w innych barwach. Pracę zmieniłem właśnie tuż po Ekidenie w 2019 rok i myślałem, że w reprezentacji mojej nowej firmy Parexel, która także startowała w tych zawodach zadebiutuję już rok później – w maju 2020. Niestety z powodu pandemii impreza została zawieszona na kolejne 2 lata. Dopiero w zeszłym roku udało się pobiec z nowymi kolegami i było to bardzo miłe doswiadczenie. W tej edycji postanowiliśmy wziąć udział ponownie.
Tak jak w 2022 zawody zostały zorganizowane w warszawskim parku Kępa Potocka. Osobiście chyba mimo wszystko wolałem te edycje, które odbywały się w Parku Szczęśliwickim. To miejsce, blisko którego mieszkalem wiele lat i biegałem w nim kilka razy w tygodniu. Czułem się tam jak u siebie i mam do tego miejsca wiele sentymentu. Ponadto była tam 2,5-kilometrowa pętla, a nie 5-cio, co sprawiało, że w zasadzie na całej trasie biegło się pośród licznych kibiców. W parku Kępa Potocka znaczna cześć trasy jest jednak zdala od centrum zawodów, gdzie zlokalizowane są strefy zmian, punkty kibicowania, więc w tamtej części trasy atmosfera zawodów i doping jest trochę ograniczony. Nie mniej przyjmuję nowe warunki takimi, jakimi są i mimo wszystko uczestniczę w Ekidenie z jak największą przyjemnością.
Generalnie bieganie sztafetowe to zupełnie inny rodzaj emocji. To także dużo większa odpowiedzialność. Nie startuje się tylko dla siebie, ale dla całej drużyny, kibicuje się i wspiera nawzajem. Sytuacja potrafi zmieniać się jak w kalejdoskopie w zależnosci od rozstawienia poszczególnych zmian i taktyki. Ponadto to zawsze wspaniała okazja do integracji i przeżywanie tych emocji wspólnie. Kiedyś Ekideny kojarzyły mi sie z upałami i bieganiem w słońcu. Dopiero edycja w 2019 startowała w strugach deszczu i przy prawdziwym oberwaniu chmury. Wydawało się, że tym razem pogoda do biegania może być idealna, gdyż ostatnie dni były stosunkowo chłodne. W dniu biegu jednak trochę się to zmieniło i od rana było czuć, że będzie dość gorąco.
Podobnie jak w 2022 wystawiliśmy dwie drużyny, by spotkać się przede wszystkim towarzysko i pobiec tak, jak głosi firmowe motto dumnie prezentowane na koszulkach “with heart”, czyli z sercem. W skład mojej drużyny weszła Milena, która rozpoczęła nasze zmagania na pierwszej zmianie i miała za zadanie pokonać 7,20 km. Gdy tego dokonała przekazała pałeczkę Adamowi, Kolejną osobą w naszym zespole był Łukasz. Obaj Panowie mieli do pokonania 10km. Mi tym razem przypadło zadanie pobiegnięcia dystansu 5 km. Specjalnych oczekiwań co do swojego biegu nie miałem. Traktowałem te zawody głównie jako spotkanie integracyjno-towarzysko i początkowo takie miałem też nastawienie. Nawet się specjalnie nie regenerowałem przed tymi zawodami i czułem trochę w nogach treningi ostatnich dni. Potem, gdy byłem już na miejscu założyłem sobie, że fajnie by było pobiec średnio po 4:30 na kilometr, czyli na mecie osiągnąć rezultat 22:30. Gdy jednak stanąłem na starcie chyba dała o sobie znać trochę adrenalina i wystartowałem jeszcze szybciej. Pierwszy kilometr pobiegłem 4:17 i to tylko dlatego, że w porę zorientowałem się, że rozpocząłem za mocno i w porę zweryfikowałem tempo, by się nie spalić zaraz na samym początku. Drugi i trzeci kilometr dokładnie tak, jak planowałem – odpowiednio 4:27 i 4:28. Na czwartym kilometrze trochę zwolniłem, ale nie dlatego, że chciałem, ale dlatego, że zrobiło się już trochę trudniej i wyszło 4:33. Słońce i kilka godzin oczekiwania na swoją zmianę dawało mi się jednak delikatnie we znaki. Mimo to w zasadzie na całej swojej pięciokilometrowej pętli to raczej jedynie ja wyprzedzałem, a nie byłem wyprzedzany. Chyba tylko jedna osoba minęła mnie po drodze. Próbowałem się nawet podczepić, ale dla mnie było jednak trochę za szybko, więc odpuściłem i wróciłem do swojego rytmu. Ostatni kilometr to już tradycyjnie zryw. Zebrałem się w sobie i przyspieszyłem by zakończyć ten kilometr w czasie 4:20. Gdy przekazałem pałeczkę kolejnemu w naszej drużynie Kubie zegarek zatrzymał mi się na wyniku 22:04, czyli powyżej oczekiwań, ale te 4 sekundy raziły mnie delikatnie w oczy. Trochę żałowałem, że nie dałem z siebie więcej, by jednak je urwać, bo był na to potencjał. Nie mniej jakoś strasznie się tym nie przejmowałem, przyjąłem to do wiadomości i dopingowałem najpierw Kubę, a na ostatniej zmianie Krzyśka, który zamykał naszą sztafetę. Obaj Panowie, podobnie jak ja, mieli do pokonania 5 kilometrów. Gdy już zakończylismy nasze zmagania i zerknąłem w oficjalne wyniki okazało się, że jednak udało mi się złamać 22 minuty, bo mój oficjalny czas to 21:58, co było dla mnie bardzo miłym zaskoczeniem.
Ostatecznie nasza drużyna przebiegła “z sercem” maraton z wynikiem 3:28:22, ale tak naprawdę nie o to chodziło. Dla mnie najważniejsze było to, że miałem okazję spotkać kolegów i miło spędzić ze sobą czas. Od czasu wybuchu pandemii, gdy wyprowadziłem się z Warszawy i wróciłem do rodzinnych Siedlec bardzo rzadko bywam w naszym biurze. W takiej sytuacji każda okazja by spotkać się z kolegami, z którymi kiedyś widywałem się codziennie siedząc w jednym pokoju i razem spędzając niemal każdy dzień to miłe doświadczenie, a rywalizacja sportowa to bardzo fajny, ale jedynie dodatek.
2023.05.14 Warszawa Sztafeta Maratońska : EKIDEN – 3:28:22 (5km: 21:58)