Nieodłącznym elementem każdego biegu jest numer startowy. Dla niektórych jest to tylko i wyłącznie element techniczny, niestanowiący żadnej szczególnej wartości kawałek papieru, który po biegu ląduje po prostu w koszu. Jednak dla zdecydowanej większości biegaczy zwłaszcza tych biegających tylko dla przyjemności numery startowe mają dużą wartość sentymentalną, czasem nawet kolekcjonerską i są zachowywane tak samo jak pamiątkowe medale. Często zniszczone po zawodach, obdrapane, obdarte, jednak każdy z nich ma zazwyczaj swój unikalny wzór, niespotykany na żadnym innym biegu i z każdym z nich związany jest często worek wspomnień i historii. Ja osobiście należę zdecydowanie do tej drugiej grupy i każdy z moich numerów startowych jest dla mnie szczególną pamiątką, którą po każdym biegu odkładam do szuflady. Do moich najważniejszych numerów startowych należą bez wątpienia numer startowy z pierwszego w życiu maratonu (35 Maraton Warszawski), Biegu na Monte Cassino z nazwiskiem poległego sierżanta Poczykowskiego, dla którego miałem tam zaszczyt pobiec, i oczywiście wszystkich biegów zagranicznych.
Galeria w przygotowaniu
ŚWIETNIE !!! Gratuluję Ci kolekcji 🙂 Ja też zbieram numery startowe i chyba tylko jednego z pierwszego biegu mi brakuje.Ile z nimi związane wspomnień, ile emocji, ile z nami przeżyły … Pozdrawiam serdecznie i jeszcze większej kolekcji Ci życzę 🙂 Niech rośnie.
Dziękuję 🙂 Rzeczywiście każdy numer to osobna historia, przygoda, radość, a czasem i rozczarowanie. Z tego co pamiętam to mi brakuje też jednego. Na Biegu Pamięci w Palmirach numery startowe trzeba było oddać. Wszystkiego dobrego w Nowym Roku. Wszelkiej pomyślności!