Zbliżający się 1 marca to Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Podobnie więc jak rok temu ostatnią niedzielę przełomu lutego i marca spędzam czcząc pamięć naszych narodowych bohaterów, którzy mimo końca wojny, aż do 1963 roku kontynuowali swoją walkę o w pełni niepodległą ojczyznę. Wówczas to zginął ostatni z nich Józef Franczak pseudonim “Lalek” (czytaj także: Tropem Wilczym Cz.I oraz Tropem Wilczym Cz.II). Idealną okazją by przypominać ich tragiczne losy i patriotyczne poświecenie jest Bieg Tropem Wilczym, który w tym roku organizowany został z jeszcze większym rozmachem. 42 tysiące biegaczy w ponad 170 miastach świata, w tym również w Chicago, Londynie, Nowym Jorku, czy też u naszych wschodnich sąsiadów: na Litwie, Ukrainie, czy Białorusi. Nie mogło zabraknąć także i mnie. Podobnie jak w zeszłym roku postanowiłem pobiec w Warszawie.
Nie spodziewałem się po dzisiejszym biegu dobrego rezultatu. Generalnie nie czuję, że jestem ostatnio w dobrej dyspozycji, moje samopoczucie także nie było dziś najlepsze. Dodatkowo pojawiło się naciągnięcie mięśnia przywodziciela. To wszystko sprawiło, że brałem pod uwagę nawet tylko symboliczne uczczenie pamięci Żołnierzy Wyklętych i bieg na totalnym luzie. Po rozgrzewce jednak towarzyszący mi od soboty delikatny dyskomfort ustąpił. Pomyślałem więc, że powalczę. Tak też zrobiłem. Rozpocząłem względnie spokojnie, ale w dobrym tempie. Po kilku minutach pojawił się ból piszczeli. To chyba znak, że pora pomyśleć o nowych butach. Przebiegłem w nich już ponad 1000km. Czuję, że coraz bardziej mi o tym fakcie przypominają. Z czasem ból minął, a tempo ciągle podobne, aż do 7 kilometra. Wtedy rozpoczął się mały kryzys, udało się go jednak szybko pokonać. Mniej więcej 1500 metrów przed metą przyspieszyłem starając się jeszcze złamać 48 minut. Ostatecznie udało się i na metę dotarłem w czasie 47:53. To dobry wynik. Biorąc pod uwagę to czego oczekiwałem przed biegiem i fakt, że rok temu biegnąc z lepszym samopoczuciem czas był o ponad minutę gorszy gorszy. Tak, czy inaczej nie wynik był tu najważniejszy.
Warto jeszcze wrócić na chwilę do głównych bohaterów dzisiejszego wydarzenia, czyli Żołnierzy Wyklętych. W zeszłym roku swój bieg zadedykowałem Danucie Siedzikównej ps. „Inka” . W tym roku postanowiłem pobiec w koszulce kapitana Henryka Flame ps. “Bartek”. Ludzie mówili o nim Król Podbeskidzia. Był czas, że dowodził oddziałem około trzystu partyzantów. Wsławił się zajęciem Wisły i przeprowadzeniu na oczach sterroryzowanych komunistów dwugodzinnej defilady. Zamordowany w grudniu 1947 strzałem w plecy.
2015.02.29 Warszawa (POL) 10km: IV BIEG TROPEM WILCZYM – 47:53
Źródło: kierunki.info.pl
Więcej zdjęć:
Super post. 🙂 Podziwiam Twoją pasję. 🙂 Pozdrawiam!
Dziękuję, również pozdrawiam